Krewkie uczennice
Dwie siedemnastolatki szukające frajera do stawiania drinków i niezrównoważony psychicznie ich kompan – w takim towarzystwie postanowił bawić się w Raciborzu pewien Holender. O nocnej eskapadzie do raciborskich lokali będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. W historię wplątany jest też raciborski taksówkarz, który współdziałał z bandytami.
Racibórz by night
W listopadzie 2004 r., Peter – kierowca TIR-a dostał polecenie wyjazdu do Raciborza. Jego firma współpracuje z Henklem. Miał pobrać z fabryki towar i wracać do Holandii. Przyjechał 6 listopada wieczorem. Pierwszą noc spędził w kanciapie wozu na parkingu przy ul. Stalowej. Załadunek się jednak przedłużył i musiał odczekać jeszcze jedną noc. Tym razem postanowił się zabawić. Poszedł z kolegą, drugim kierowcą wozu, do pizzerii przy Rynku a potem do Brax’pubu. W Braxie przysiadły się do nich dwie młode, bardzo towarzyskie dziewczyny, kosym okiem spoglądające na dzianych obcokrajowców. Chwilę później poszli w czwórkę do „Labiryntu”, jak zwykło się powszechnie nazywać klub przy ul. Kowalskiej, poza osławionym „Kaprysem” najbardziej znane w mieście miejsce nocnych, zakrapianych alkoholem nasiadówek. Kompan Petera nie miał jednak zbytniej ochoty na dalszą zabawę z młodymi pięknościami. Odszedł więc, zostawiając swojego rodaka sam na sam z wyzwaniami nocnego życia Raciborza.
Peter najwidoczniej nie miał podstaw by wątpić w uczciwość swoich nowych młodziutkich przyjaciółek. Poszedł więc z jedną z nich do bankomatu przy Rynku, by pobrać gotówkę potrzebną na sfinansowanie dalszych uciech. Wtedy to Joanna B. podejrzała numer PIN do karty. Trzeba ukraść gościowi kartę – wykoncypowała w drodze powrotnej do klubu.
Peter najwidoczniej nie miał podstaw by wątpić w uczciwość swoich nowych młodziutkich przyjaciółek. Poszedł więc z jedną z nich do bankomatu przy Rynku, by pobrać gotówkę potrzebną na sfinansowanie dalszych uciech. Wtedy to Joanna B. podejrzała numer PIN do karty. Trzeba ukraść gościowi kartę – wykoncypowała w drodze powrotnej do klubu.
Halo taxi
W „Labiryncie” do Petera i dwójki dziewczyn przysiadł się Waldemar H., bezrobotny technik mechanik, plączący się nocą po raciborskich lokalach, znajomy naszych bohaterek. Akta sprawy karnej nie wspominają, w jaki sposób Holender chciał uwieńczyć wizytę w Raciborzu. Opisują jednak dokładnie dalszy, nie najszczęśliwszy dla niego ciąg wydarzeń.
Około godz. 2.00 cała czwórka znalazła się na ul. Wojska Polskiego. Tu zatrzymali taksówkę. Koło kierowcy siadła jedna z dziewczyn. Chcemy okraść tego gościa, wywieź nas gdzieś na obrzeża – powiedziała po cichu kierowcy. Peter, Waldemar i druga piękność zajęli miejsca z tyłu. Taksówkarz skierował się w stronę Ostroga. Towarzystwo opuściło pojazd za osiedlem przy ul. Lotniczej.
Waldemar H. od razu przystąpił do „dzieła”. Peter poczuł na swojej szczęce siłę jego mocnego uderzenia. Był jeszcze na tyle świadomy, by biec w kierunku taksówki. Samochód dziwnym trafem jednak się nie zatrzymał, choć kierowca musiał widzieć, co się dzieje lub przynajmniej słyszeć okrzyki napadniętego. Osamotniony Holender otrzymał grad ciosów i kopniaków. Jedna z dziewczyn usiadła mu na klatce piersiowej. W tym czasie ich kolega przeszukał kieszenie obcokrajowca. Zabrał telefon marki Nokia, markowego Rolexa, 400 zł w gotówce i dwie karty Mastercard. Wszystko warte z okładem 16,6 tys. zł. W 2005 r., według statystyk policji, w powiecie raciborskim dokonano 92 rozbojów. Udaje się zatrzymać sprawcę co drugiego z nich. W 2004 r. zanotowano ich 133.Pobity Peter trafił w końcu na policję. Reszta towarzystwa wezwała tego samego taksówkarza. Pojechali do Pszowa. Tam z bankomatu pobrali 200 zł. Stąd udali się do Rydułtów. Z kolejnego bankomatu znów zamierzali zasilić swoje kieszenie gotówką. Niestety pojazd odmówił posłuszeństwa. Powoli zaczynało świtać. Taksówka w końcu zapaliła i wrócili do Raciborza. Następnego dnia chcieli sprzedać Nokię w komisie. Bezskutecznie. Właściciel zażądał dokumentów aparatu i umowy abonenckiej.
#nowastrona#
Epilog w sądzie
#nowastrona#
Epilog w sądzie
Policja szybko ustaliła, kto dokonał rozboju na Holendrze. Dwie naszego bohaterki i Waldemar H. znaleźli się w areszcie. Joanna B. i jej koleżanka Iwona C. były wówczas 17-letnimi uczennicami „Mechanika”. Mimo że młodociane, za udział w zbrodni – jak kwalifikuje kodeks karny rozbój - odpowiedziały jednak przed normalnym sądem. Pierwsza otrzymała karę roku i trzech miesięcy więzienia. Druga, która pomogła pobić Holendra, karę o trzy miesiące dłuższą. W obu przypadkach na poczet ich wykonania zaliczono pobyt w areszcie.
28-letni dziś Waldemar H. uniknął więzienia. Biegli psychiatrzy orzekli bowiem, że w chwili popełnienia czynu miał ograniczoną zdolność rozpoznania jego znaczenia. Stwierdzono u niego schizofrenię paranoidalną i związane z tym omamy, urojenia oraz myśli samobójcze. Oskarżony Waldemar H. musi być izolowany w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym – orzekli medycy. Sąd tak też uczynił.
Odpowiedzialność karna spotkała również 26-letniego dziś taksówkarza. Mężczyzna za współdziałanie z bandytami został aresztowany. Choć przed sądem zaprzeczył, by wiedział, co planowała trójka jego pasażerów, otrzymał karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz 2880 zł. Kurs na Ostróg był więc dla niego całkowicie nieopłacalny.
(waw)
PS. Dane personalne zostały zmienione.