Gorzkie ostatki
W meczu o trzecie miejsce w swojej grupie II ligi KS AZS „Rafako” Racibórz przegrało u siebie 11 marca z MKS Andrychów 2:3.
Do odrobienia było sporo punktów, więc goście byli pewni swego (co głośno wykrzyczeli) już po dwóch wygranych setach. Tie-break oglądali tylko najwierniejsi kibice. „Rafako” wygrało pierwszego i trzeciego seta do dwudziestu. Przegrywało do 22, 23 i 13. Zespół musiał poprowadzić Tomasz Surtel, bo trener Witold Galiński pilnie wyjechał w sprawach rodzinnych. Pozbawiona „bicza” drużyna zagrała poprawnie, ale bez cienia motywacji, z jaką przed rokiem biła się o piąte miejsce.
W pierwszym secie miałem tremę, później minęła. Realizowałem wytyczne trenera. Mieliśmy wygrać na koniec sezonu, ale nie udało się. Widać spadek formy i brak Wojciecha Gąsiorka. Trzech zawodników przyjechało na mecz prosto z obozu narciarskiego w górach. Nóg nie czuli, nie byli przygotowani - powiedział T. Surtel, który chce dalej grać w raciborskim klubie i w następnym sezonie powalczyć o zwycięstwo w grupie.
Po długiej nieobecności do drużyny wrócił Przemysław Banak - z powodzeniem - w czterech setach zdobył 12 pkt., a najwięcej miał Jonasz Biegun - 16. Cieszę się, że zdążyłem zagrać jeszcze w tym sezonie. Celem nadrzędnym dla nas był awans. Kiedy przegraliśmy z Ropczycami, zeszło z nas powietrze. Włożyliśmy dużo zdrowia w treningi, ale podświadomie czuliśmy, że nie ma już o co grać - stwierdził P. Banak. Jego ojciec Mirosław, kierownik drużyny, cieszył się, że wreszcie nie trzeba było martwić się o utrzymanie, jak w poprzednich trzech sezonach. Prezes Andrzej Szafirski podsumował: Nie mamy takich doświadczonych „grajków” jak przeciwnicy. To co starcza na rundę zasadniczą, okazuje się niewystarczające w walce o awans. W zasadzie dla nas sezon skończył się po przegranym u siebie meczu z Ropczycami.
(ma.w)