Na wieś po naukę
Już nie tylko duże sąsiednie miasta, ale nawet podraciborskie gminy lepiej sobie radzą z pozyskiwaniem pieniędzy niż Racibórz. Może zamiast na drogie szkolenia w górach lepiej wysyłać raciborskich urzędników i samorządowców po nauki do sąsiednich wsi.
Kiedy przed reformą administracyjną dyskutowano o tym, czy korzystniej być w Opolskiem czy zostać w województwie śląskim, szereg naszych samorządowców podnosiło słuszny argument, że lepiej zasiąść do tortu niż do miski kaszy. To porównanie obrazuje możliwości finansowe obu województw. Kasa z Brukseli oraz dochody własne samorządowego województwa śląskiego tworzą zasobny budżet, z którego trzeba się nauczyć czerpać. Problem jednak w tym, że sąsiedzi robią to znacznie lepiej od naszych miejskich i powiatowych włodarzy. Z owego tortu Raciborszczyzna zjada więc co najwyżej okruszki i nie będzie lepiej póki nasi samorządowcy nie odrobią trudnej lekcji walki o kasę.
Na razie w Katowicach znani jesteśmy z walki o przysłowiową czapkę gruszek. Bo czym innym było w tej kadencji uwikłanie się w ciągłe spory z SLD-owskim wojewodą (czyli prze dstawicielem rządu w terenie) o mandaty kilku miejskich radnych? Dziś nie ma byłego wojewody, nie ma kilku radnych, jest za to stracony czas. Raciborzanie nie gościli zbyt często na innym, zdominowanym jeszcze przez SLD, salonie, czyli w Śląskim Urzędzie Marszałkowskim. Jest tu sporo pieniędzy i umiejętne zabieganie o nie u radnych sejmiku przynosi efekty.
Przekonały się o tym władze podraciborskiego Rudnika. Wójt Dominik Konieczny, korzystając ze wsparcia związanych z SLD działaczy sportowych, m.in. Janusza Gałązki, załatwił 1,8 mln zł na budowę sali sportowej. Racibórz z tego samego rozdania dostał tylko niecałe 130 tys. zł na jedno boisko. Na bezpośrednie kontakty w Katowicach stawia także wójt Nędzy Franciszek Marcol. Zabiegi zaowocowały pozyskaniem środków na remont dróg. Podobne doświadczenia mają wójtowie i burmistrzowie innych podraciborskich gmin, a Krzanowice wierzą nawet w zyskanie wsparcia w budowie krytego basenu.
Można zapytać dlaczego SLD-owski prezydent Raciborza Jan Osuchowski nie wykorzystał kontaktów po linii partyjnej? Odpowiedź jest prosta: od początku sukces swojej kadencji utożsamia z otwarciem hipermarketu pod Oborą. Lista magistrackich pomysłów na wykorzystanie zewnętrznych środków jest pusta, więc nie było nawet o co występować. Ponadto prezydent pokłócił się z kolegami z SLD i rzucił legitymacją.
Dziury pod kołami
Smutny dla Raciborza przykład Rudnika staje się jeszcze bardziej przygnębiający jeśli wziąć pod uwagę listę potrzeb. Na czoło wysuwają się przede wszystkim drogi – te wojewódzkie, które finansowane są z budżetu marszałka. Od lat mówi się o remoncie ronda. Fatalny stan przedstawia nawierzchnia ul. Reymonta. Obydwie arterie to drogi wojewódzkie. O remont zabiega i powiat i miasto. Bezskutecznie. Prace rzekomo mają ruszyć w przyszłym roku. Na razie trwa opiniowanie projektu przebudowy ronda. Czy do inwestycji dojdzie, okaże się pod wyborach, bo to nowe władze będą dzielić pieniądze. Jeśli raciborzanie nie przypilnują swojego interesu, rondo pozostanie dziurawe.
Wjeżdżając z Szonowic w granice województwa opolskiego przenosimy się do innego świata. Zamiast sera szwajcarskiego mamy pod kołami piękny asfaltowy dywanik. To co prawda droga krajowa, ale o ile szybszy byłby jej remont, gdyby w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad lobbować wspólnie z Zarządem Dróg Wojewódzkich. W końcu to nasz interes, by poprawić jakość dróg. Dla urzędników w Warszawie to tylko jedna z polskich tras, która z braku pieniędzy musi poczekać na swoją kolej. Sprawa jest już na tyle pilna, że w końcu nasi radni miejscy i powiatowi podjęli uchwały z wyrazami protestu, ale raczej ku pokrzepieniu własnych serc, bo takich uchwał na biurkach decydentów drogowych są całe stosy.
Wreszcie pamiętna sprawa mostu za Rudami. Trwający ponad rok remont ograniczył dostęp z Raciborza do autostrady A 4. Czy ktoś w powiecie się tym przejął? Nie, tak samo, jak w mieście planami remontów mostów na Odrze i Uldze. Dopiero gdy w Katowicach oznajmiono, że będą zamknięte, na zaskoczony tym raciborski Urząd Miasta padł blady strach. Nagle możliwe stało się wybudowane obwodnicy pod Oborą, ale co z tego, skoro pieniądze z Katowic, które już mogły być zainwestowanie w Raciborzu, wydano gdzie indziej. Zarząd Dróg Wojewódzkich czeka dziś aż urząd uwinie się z obwodnicą, ale przyznaje również, że obecnie nie ma oficjalnych gwarancji zarządu województwa co do finansowania remontu mostów.
#nowastrona#
Mało rezolutni
#nowastrona#
Mało rezolutni
Dominująca rola Rybnika ma swój wymiar w aspekcie walki o unijne dotacje. Racibórz i powiat raciborski współtworzą subregion zachodni z siedzibą w Rybniku właśnie i to władze tego miasta wiodą tu bezsprzecznie prym. Z założenia w subregionie chodzi o wyważenie wspólnych interesów całej zachodniej ściany województwa śląskiego. To jednak tylko teoria. Jak dalece ważne jest trzymanie przysłowiowej ręki na pulsie wyszło na jaw jesienią minionego roku. Subregion opiniując projekt regionalnego programu operacyjnego dla województwa śląskiego (dokument ten określa zasady dystrybucji środków unijnych) wnioskował o zapisy wyraźnie preferujące aglomerację rybnicką, traktując per noga Racibórz, ujęty w programie jako ośrodek regionalny. Larum podniesione przez radną sejmiku Gabrielę Lenartowicz z Raciborza zbudziło z letargu władze naszego powiatu. Nagle zaczęły się protesty, bo wyszło, że organizacja subregionalna, która z założenia ma interesów Raciborza bronić, wyraźnie je odstawia na bok, bo czym innym jest taka konstrukcja zapisów, która Rybnikowi umożliwia pozyskanie większych pieniędzy naszym kosztem? Zapis na szczęście zmieniono.
Czy Rybnik postąpił nieuczciwie? W batalii samorządów o środki unijne nie ma takich kategorii pytań. Każdy dba o swój interes, bo pieniędzy jest mało. Wygrywa najlepszy – tłumaczy krótko G. Lenartowicz. To z tego biorą się wysokie miejsca tego miasta w rankingach atrakcyjności i poniekąd marginalizacja Raciborza. Nasze władze uznały niemalże za zgodny z naturą stan, że miasto liczniejsze rozwija się szybciej. Tymczasem ośrodki takie jak Racibórz osiągają w Polsce znacznie większe sukcesy niż nasz magistrat czy Starostwo.
I znów dołujący obraz nieporadności naszych polityków dopełniają sceny ze zgromadzenia ogólnego subregionu, które odbyło się w Raciborzu. Wśród dyskutujących brylował prezydent Rybnika. Imponował wiedzą i pomysłami. Nasi decydenci milczeli, jedli paluszki, pili coca-colę, zerkali na zegarki. Tymczasem subregion lansuje pomysł budowy drogi szybkiego ruchu Pszczyna-Żory-Rybnik-Racibórz. Ma ona połączyć subregion z planowaną autostradą A 1. Oby owa droga nie prowadziła w przyszłości jedynie z Pszczyny do Rybnika.
Grzegorz Wawoczny