Szlaban w Brukseli
Czarny scenariusz, to cofnięcie dofinansowania i pięcioletni szlaban na unijne dotacje – mówił na ostatniej sesji wiceprezydent Andrzej Bartela. Radni zainteresowali się poważnymi kłopotami z realizacją programu gospodarki wodno-ściekowej, o których pisaliśmy tydzień temu.
Przypomnijmy, że niepowodzeniem zakończyły się starania Urzędu Miasta o wyłonienie wykonawcy najważniejszego kontraktu z projektu kompleksowej modernizacji sieci wodociągowo-kanalizacyjnej, jaki zyskał dofinansowanie z europejskiego Funduszu Spójności. Urzędnicy liczyli, że wystarczy na to niecałe 13,4 mln euro. Tymczasem najtańsza oferta opiewa na kwotę blisko 22 mln euro. Jeśli miasto nie znajdzie dodatkowych pieniędzy, cały projekt weźmie w łeb. Za wykonane już kontrakty, m.in. modernizację stacji uzdatniania wody Gamowska, w 100 proc. zapłaci gmina. Co gorsze, przez 5 lat Racibórz nie otrzyma żadnych dotacji z Brukseli. Zdaniem specjalistów od pozyskiwania środków unijnych, w sprawie zawinili urzędnicy. Ogłosili przetarg na projekt - buduj. Tymczasem mogli najpierw wykonać dokumentację i oszacować rzeczywiste koszty.
Wielu radnych było zaskoczonych sprawą przetargu. Dowiedzieli się o niej z „Nowin Raciborskich”. Mimo, że prezydent Jan Osuchowski wiedział już 20 lipca co się święci, to w Urzędzie Miasta była to tajemnica poliszynela. Na sesji oznajmił zaś, że tego typu publikacja jak nasza może zaszkodzić miastu. Starał się przekonać radnych, by mówić o tym jak najmniej, bo „media to rozniosą, a życzliwi wykorzystają”. Dziwię się Pana słowom. O tym trzeba mówić przy otwartej kurtynie. Urząd Miasta musi wypracować oficjalne stanowisko – replikował przewodniczący Rady Miasta Tadeusz Wojnar.
Sam przewodniczący Wojnar na mówienie przy otwartej kurtynie ochoty zbytniej nie miał. Rządzące w mieście pod jego wodzą kluby Ruchu Samorządowego „Racibórz 2000” i Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej, które przez godziny potrafią rozprawiać o pomnikach, tym razem bowiem najwyraźniej nie wiedziały, co począć. Radni tych ugrupowań nie kryli, że sprawą są zaskoczeni i nie mają na jej temat wiedzy. Tymczasem jeszcze kilkanaście miesięcy temu żądali od odpowiedzialnego za projekt wiceprezydenta Andrzeja Barteli, by ten co sesja informował ich na bieżąco o realizacji zadania. Na żądaniach się jednak skończyło. Wiceprezydent Bartela robił swoje i kiedy okazało się, że póki co nic z tego nie wyszło, zamiast relacji było gorzkie wyznanie o czarnym scenariuszu.
Nie dopuszczam nawet o tym myśli – pocieszał radnych Bartela. Dodał, że miasto stara się w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) o dotację. Czy coś z tego wyjdzie? Będę informował na bieżąco – deklarował przed nimi.
Na kilka dni przed sesją z polecenia T. Wojnara dokumentację przejrzał jego klubowy kolega radny Franciszek Fleger. Jego zdaniem, winą za zaistniały stan nie można obarczać Urzędu Miasta, bo wycenę zadania do przetargu robiła firma wskazana przez NFOŚiWG, a ta popełniła błędy, zaniżając wartość zadania. Według Flegera magistrat trafił też na fatalny moment wzrostu cen w budownictwie. Dodał, że uczestniczące w przetargu firmy, którym postawiono także zadanie wykonania dokumentacji projektowej, wzięły pod uwagę wszystkie uwarunkowania, w tym np. koszty zezwoleń czy przebijania się z rurami pod drogami. I choć radny był ostatecznie łaskaw w swych wnioskach dla wiceprezydenta Barteli, to jednak stanął na stanowisku, że w specyfikacji było… o 16 proc. sieci za dużo, a o tym nie decydował już nikt inny, tylko urząd.
Odnosząc się do zarzutu specjalistów, że należało najpierw wykonać dokumentację i wstępny kosztorys, a potem ogłaszać przetarg na wykonawstwo, radny Fleger uznał go za bezzasadny, bo „miasto poniosłoby ryzyko rzędu 4 mln zł nie mając gwarancji, że uzyska dofinansowanie”. Czyżby więc zrobiło dobrze postępując zgoła inaczej i dziś dowiadując się przez to, że na zadanie je nie stać, a za trzy realizowane już kontrakty o wartości około 7 mln euro będzie musiało samo zapłacić, bo UE nie zwróci obiecanych 70 proc.? Odpowiedzi na sesji zabrakło.
Najprawdopodobniej więc receptę na kłopoty będą musiały znaleźć nowe władze miejskie, bo wybory za pasem. Prezydent Jan Osuchowski, który na sesji uznał, że o trudnych sprawach należy milczeć, kręci dziś film o osiągnięciach swojej kadencji.
Grzegorz Wawoczny