Recepta na optymizm
Codziennie rano popularna, śląska „wodzionka”, nieco później kawa, do tego duża porcja optymizmu i pogody ducha. Taką receptę na długowieczność mogłaby podać Gertruda Wypchoł. 11 września obchodziła 98 urodziny.
Kiedy cała rodzina się spotka jest ich blisko 80 osób, reprezentujących 5 pokoleń. Pani Gertruda wychowała 4 dzieci, z których dwoje już nie żyje. Dochowała się też 13 wnuków, 35 prawnuków i 2 praprawnuczek.
Jubilatka urodziła się w 1908 r. jako najstarsze z 7 dzieci Marty i Augustyna Gorusów. Ojciec był stolarzem, matka pracowała w polu, zajmowała się dziećmi i ogrodem. Pani Gertruda przez kilka lat chodziła do szkoły, w której językiem wykładowym był niemiecki. Potem była na służbie w Gliwicach oraz w hotelu w Rudach. Tam też poznała swojego przyszłego męża Jana, który pracował na pobliskiej kolei. Pobrali się w 1928 r., na świat przyszły dzieci. Rodzinne szczęście zostało zakłócone w 1945 r., kiedy to, 14 lutego, wojska radzieckie internowały ojca rodziny w głąb Rosji, gdzie wkrótce zmarł. Najmłodsze dziecko Wypchołów miało wtedy 7 lat.
Mama, mimo iż miała dosyć ciężkie życie, została sama z 4 dzieci, przez całe życie była bardzo pogodnym człowiekiem – mówi jej córka Eleonora Krybus. Jeszcze do niedawna dużo śpiewała, zwłaszcza pieśni kościelnych, deklamowała wiersze niemieckie, do których miała bardzo dobrą pamięć.
Sędziwa mieszkanka Rud prenumeruje trzy czasopisma, które sama przy pomocy lupy czyta i pilnie śledzi swój ulubiony serial „Moda na sukces”. Cieszy się, kiedy przybiega do niej 2-letnia prawnuczka Sandra i opowiada jej bajki albo przychodzą do niej goście. Tak jak przez całe życie, tak i teraz nie potrzebuje żadnych lekarstw, chętnie za to pije kawę. W swoje urodziny wypiła aż trzy – mówi synowa Małgorzata. Tylko w kawie pani Gertruda toleruje mleko, poza tym nie lubi żadnych produktów mlecznych. Zamiast nich woli pikantne potrawy. Jednak najważniejszym punktem jadłospisu jest popularna „wodzionka”, czyli zupa chlebowa.
(e.Ż)