Dobry sąsiad to martwy sąsiad
Sąsiedzi życzą sobie nawzajem śmierci. Konflikt stał się już tak zajadły, że aż groteskowy. Ludzie walczą ze sobą rozklejając na ulicy plakaty z informacją o pogrzebie znienawidzonego sąsiada. Na zdj. Maria Jastrzębska i Maria Turlejska. Starszej z kobiet ktoś zrobił głupi żart, wywieszając na słupie informację o jej śmierci.
Starsza kobieta żyje w strachu przed sąsiadami. Twierdzi, że jest przez nich terroryzowana. Ci z kolei twierdzą, że to sąsiadka uprzykrza wszystkim życie. W sporze sięgają po niewybredne środki.
Osiedle przy ul. Spółdzielczej wydaje się spokojne. To podłużny, niski i zadbany blok z kilkoma klatkami. Z tyłu zabudowań znajduje się podwórko, zakończone kamienicą od ul. Głubczyckiej. Z okien wyglądają starsi ludzie. Aż trudno uwierzyć, że od lat osiedle jest sceną zażartego konfliktu, niemalże na śmierć i życie.
Życzenie śmierci
W sierpniu mieszkańcami wstrząsnęła informacja, o „klepsydrze”, która zawisła na pobliskim słupie. Osobą zmarłą miała być starsza kobieta, Maria Turlejska. „Klepsydra” przypominała bardziej plakat. Napis sporządzony był z liter wyciętych z gazety. Informował o dacie zgonu i terminie pogrzebu.
Maria Turlejska, która przeczytała zaproszenie na swój pogrzeb bardzo się tym przejęła i o sprawie powiadomiła policję, ponieważ nie po raz pierwszy była obiektem ataków. Ktoś dwukrotnie cegłami powybijał jej szyby w mieszkaniu, oblał farbą bramę z garażu, czy zdewastował drzwi, malując na nich krzyże. Podejrzewa o to dwie nastolatki, które, jak twierdzi kobieta, podburzane przez rodziców publicznie jej ubliżają. Wyzywają mnie od najgorszych. Dokuczają, szydzą – żali się Maria Turlejska.
Jej zdanie podziela sąsiadka, Maria Jastrzębska. Twierdzi, że dziewczyny szykanują także jej córkę, która jest ich rówieśniczką. Kobiety czują się ofiarami ataków trzech rodzin które jak twierdzą za nic mają prawo i porządek, bardziej ceniąc alkohol i rozrywki. Urządzili sobie melinę. Piją, ich dzieci robią co chcą. Strach tu mieszkać. Niech tylko człowiek zwróci im uwagę, zaraz ma powybijane okna – skarży się nasza rozmówczyni.
Chcemy mieć tu spokój i bezpieczeństwo. Przez nich co chwilę mamy dewastowane klatki, wyrywane klamki z drzwi, bo sprowadzają tu nie wiadomo kogo. Młodzież jest wulgarna, pije alkohol, pali papierosy. Ich rodzice widzą to, ale nie reagują – denerwują się obydwie kobiety. To, że na osiedlu robi się coraz bardziej niebezpiecznie, potwierdza sąsiad Turlejskich, Józef Małysiak, któremu również ktoś namalował na drzwiach krzyże. Ktoś też dwukrotnie porysował gwoździem samochód jego córki, zaparkowany pod blokiem. Zdarzało się, że całą noc spędziłem przy drzwiach, bojąc się, by ktoś ich nie zniszczył – mówi sąsiad.
Podejrzenie bez dowodów
Obie panie twierdzą, że ich problemy zaczęły się od tego, gdy wstawiły się za sąsiadką i jej niepełnosprawnym synem, którym dokuczały dzieci podjudzane przez zmówione ze sobą rodziny. Ciągłym złośliwościom i niesnaskom nie ma końca. Prym w ubliżaniu i atakach na nie, jak twierdzą, wiodą dwie nastolatki. To właśnie je, jako autorki „klepsydry” i osoby, które dewastują drzwi malując na nich krzyże, wskazała pani Turlejska. Jest pewna, że to one, choć ich na tym nie przyłapała.
W sprawie „klepsydry” policja umorzyła sprawę. Nikt nie potwierdził, że to dziewczyny były winne a one same się do tego nie przyznały. W toku jest postępowanie w sprawie krzyży rysowanych na drzwiach. Na policji udało nam się dowiedzieć, że Maria Turlejska często zgłasza różnego rodzaju wykroczenia, np. zakłócenia porządku czy ciszy nocnej. Niektóre faktycznie kończyły się sporządzeniem wniosku do sądu o ukaranie.
Huczna impreza
Ta kobieta chodzi i szuka afery. Dzieci wyzywa od idiotów, narkomanów, dziwek! To babsko nie ma zajęcia. A teraz szkoli Jastrzębską na swoją zastępczynię! - denerwuje się matka jednej z posądzanych dziewczyn. Choć budynek, w którym mieszka znajduje się przy innej ulicy, bloki są ze sobą połączone i mają wspólne podwórko. Już raz próbowała dochodzić swoich racji przed sądem, ten jednak umorzył sprawę. Nie chce podać swojego nazwiska do gazety, twierdząc, że ma i tak wiele przez kobietę przykrości. Z nią są wieczne problemy. Patrzy tylko, jak by tu innym zaszkodzić i zszargać komuś opinię.
Przez nią może będę musiała zwrócić pieniądze za obiady dla dzieci, chcieli mi odebrać dodatek mieszkaniowy, zasiłek rodzinny, bo wszędzie chodzi na skargi i zmyśla różne historie. Była nawet w miejscu pracy mojego męża! – twierdzi kobieta. Zaprzecza, by jej córka miała cokolwiek wspólnego z tym, o co jest oskarżana. Jej zdaniem krzyże maluje Turlejska sama, by mieć kolejny pretekst do kłótni. Nawet w Sylwestra wezwała policję z powodu zakłócania ciszy nocnej – dodaje matka. Wszyscy mają jej dość. Problemem jest już jak ktoś pod oknami przejedzie na rowerze. Dzieci nie mogą się bawić na podwórku, bo jej to przeszkadza. Młodzież zapowiedziała, że jak ona umrze, to z radości zrobią na podwórku huczną imprezę – mówi znajomy rodziców obydwu dziewczyn. On również nie chce podać publicznie swojego nazwiska.
#nowastrona#
W obronie córki
Z otwartą przyłbicą staje Waldemar Leksza, ojciec jednej z oskarżanych o wszystko dziewczyn. Sam wychowuje dwójkę dzieci. Przyznaje, że jego 16-letnia córka nie jest aniołkiem, ale to ona od dłuższego czasu jest nękana i zastraszana przez wścibskie sąsiadki, które obrały ją sobie za cel swoich ataków. Po incydencie z „klepsydrą” skierował w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Pani Turlejska wyzywa moje dziecko od bękartów, dziwek, narkomanek. Woła tak na nią przy innych ludziach. Jak tak można! W drugi dzień roku szkolnego poszła naskarżyć na nią do szkoły, żeby zepsuć jej opinię! Dzielnicowy radzi nam, żebyśmy na nią nie zwracali uwagi. Ale ona sama prowokuje dzieci zaczepkami a później dziwi się, że ktoś jej robi na złość – twierdzi Waldemar Leksza. Zapewnia, że jego dzieci starają się unikać sąsiadki, żeby nie dawać jej nawet najmniejszego pretekstu do kolejnej awantury. Jest w trakcie rozwodu z żoną. Dla dzieci, które sąd przyznał jemu, to i tak wystarczający stres, dodatkowo potęgowany przez ciągłe oskarżenia sąsiadki i wizyty na policji. Nie zamierza dłużej tolerować szykan, jakie musi znosić jego córka. Zapowiedział, że będzie interweniować wszędzie, gdzie to możliwe.
Kto ma rację, kto tu jest ofiarą a kto czarnym charakterem? – trudno jednoznacznie określić. Większość sąsiadów nie chce się do tego mieszać, choć obie strony zapewniają, że „cała ulica przyzna im rację”. Ci, z którymi udało nam się porozmawiać, chcą zachować anonimowość. Jedni podzielają oburzenie i obawy Turlejskiej, drudzy mówią, że starsza kobieta jest osobą konfliktową i ze wszystkimi ma na pieńku.
A. Dik