Władza absolutna
W piłkarskim światku znane jest powiedzenie, że futbol jest taką dyscypliną sportu, w której gra na boisku 22 zawodników, a i tak zawsze wygrywają Niemcy. W raciborskich wyborach od lat teamy różnych śmiałków chcą ograć ludzi Tadeusza Wojnara, a i tak „Wileńska” schodzi z boiska jako zwycięzca. Jak to się dzieje? No cóż. Mówią, żepolityczna kuchnia i produkcja kiełbas powinna pozostać poza wzrokiem przeciętnych zjadaczy chleba. Każdy z nas, o ile szedł do wyborów, głosował jak chciał. Pełna demokracja.
Przed Raciborzem cztery lata rządów nowego prezydenta Mirosława Lenka, który, a jestem o tym przekonany, czuje na plecach wyjątkowy ciężar ostatniego rozdania. Co tu kryć: popierająca go „Wileńska” ma tylu zwolenników, co i przeciwników. Ludzie dali wyraźny sygnał, że chcą zmian i chcą nowych, młodych ludzi. Dali Mirosławowi Lenkowi kredyt zaufania, a kredyt, jak Państwo wiecie, trzeba zawsze spłacić. Inaczej pozostaje komornik albo - w przypadku polityków - śmietnik historii. Bez sukcesów nie przechodzi się do annałów.
Nie wolno jednak zrazu skreślać kogokolwiek, bo dorobkiem zachodnich demokracji jest szacunek do władzy, szczególnie na początku rządzenia, kiedy musi mieć okazję, by się wykazać. Niechże więc M. Lenk się wykaże wszystkim, co najlepsze. Jeśli będzie słaby, rychło straci zaufanie i poważanie. Taka jest sprawiedliwość dziejowa.
Daleki jestem jednak od nawoływania, że teraz wszyscy raciborzanie, z wątłą opozycją w Radzie Miasta na czele, powinni dmuchać w żagle Lenka, by raciborski żaglowiec gnał do przodu. Na razie wpłynął na skrzyżowanie (czytaj magistrat i patrz na wyniki wyborów) na pomarańczowym świetle. Mirosław Lenk i Tadeusz Wojnar muszą teraz wcisnąć w gaz, by na następnym skrzyżowaniu (czytaj w wyborach) zdążyć na zielone światło. Inaczej, jak sądzę, staną na czerwonym, a zielone zapali się komu innemu.
Na ostatniej sesji poprzedniej Rady Miasta prezydent Osuchowski mówił o swoim czteroleciu: dwa lata pod górkę, dwa lata z górki. To była parafraza do dwuletnich kłótni z radnymi i dwuletniej zgody. Mirosław Lenk ma wyjątkowy komfort. Większość radnych to jego ludzie. Ekipa T. Wojnara ma w mieście władzę niemal absolutną. Jeśli więc z tego pieca chleba nie upiecze, to za cztery lata nie będzie już tłumaczenia, że prezydent był słaby, że nie chciał tego czy tamtego, albo radni stali czemuś tam okoniem. Sytuacja jest nadzwyczaj klarowna. Odpowiedzialności za nieudolność nie da się już zrzucić na nikogo innego.
Prezydentowi i radnym z koalicji rządzącej, z życzliwością „na ich starcie”, dedykuję słowa premiera Winstona Churchila: - Dobry polityk musi umieć przepowiedzieć, co będzie się działo jutro, za tydzień, czy za rok i musi umieć wytłumaczyć, dlaczego nie zaszło to, co przepowiedział.
Grzegorz Wawoczny