Zabrakło chłodnego spojrzenia
Poszło o wywiad, jakiego prezydent Mirosław Lenk udzielił „Nowinom Raciborskim”. Tekst ukazał się w poprzednim wydaniu naszej gazety. Prezydent zarzucił PiS, że zrobiło „użytek z krytyki Wileńskiej i strasząc Wojnarem kogo popadnie dostarczając anonimy prawie do każdego mieszkania”. W dalszej części wywiadu zaś zapowiedział, że chce skorzystać z kontaktów lokalnego PiS–u z rządem, by pozyskać fundusze dla miasta dla gospodarki wodno–ściekowej.
Oburzenia wypowiedziami prezydenta nie krył radny Tomasz Kusy, szef powiatowego PiS w Raciborzu, niedawno kontrkandydat M. Lenka na urząd głowy miasta. – Jak można odnieść wrażenie z pańskich wypowiedzi, cała kampania wyborcza była niemerytoryczna a PiS to banda awanturników bez doświadczenia. (…) Panie Prezydencie! Podczas minionej, podkreślam minionej!, kampanii wyborczej stałem się obiektem ataków, pomówień, haniebnych plotek. Zapewniał mnie Pan, że to nie Pan jest ich autorem. Jak się Pan wyraził, nie nad wszystkim był Pan w stanie zapanować. Zapewniałem Pana również, że nie prowadzę i nie pochwalam kampanii opartej na pomówieniach i anonimach. Wskazał Pan, że podejrzewa Pan inne konkretne osoby niezwiązane z PiS-em. Co więc się stało, że tak haniebny zarzut postawił Pan publicznie mi i innym osobom identyfikującym się z Prawem i Sprawiedliwością? To po prostu haniebne pomówienie – mówił na sesji radny Kusy.
Uznał, że albo prezydent skieruje sprawę do organów ścigania i przedstawi dowody na poparcie swoich słów, albo przeprosi. Zapowiedź M. Lenka, że chce skorzystać z pomocy PiS-u odczytał jako drwinę. Odniósł się też do sprawy rzekomego telefonu ministra i wypisania ze szpitala Heleny D. (pisaliśmy o tym tydzień temu). Poczyniony ministrowi zarzut nazwał bzdurnym.
Prezydent natychmiast zareagował. – Nie wiedziałem, że ta wypowiedź tak poruszy. Byłem po wyborach rozemocjonowany, nie miałem zimnego podejścia. Nie mam dowodów, że te wredne ulotki były z PiS-u. Rzeczywiście rozmawialiśmy, że Pan je widział, ale nie akceptował – mówił Mirosław Lenk. Dodał, że, jak bez wątpienia ustalił, ulotki rozdawała jedna z dyrektorek szkół. – Ta Pani startowała w barwach PiS-u stwierdził. Mimo to przeprosił wszystkich, których jego wypowiedź mogła urazić. – Sprawę uznaję za zamkniętą – zakończył.
Kontrowersyjny fragment autoryzowanego przez Mirosława Lenka wywiadu:
Ten konflikt związany z Wileńską eskalował poseł Andrzej Markowiak. Jak to rozumieć, skoro razem kiedyś współrządziliście miastem? - Pracowaliśmy z posłem tylko przez kilka lat, nie od 12 lat, jak przedstawiali to moi adwersarze. Tak naprawdę nigdy miastem nie rządziłem. W tych dziedzinach, za które odpowiadałem nie mam się czego wstydzić. Są to edukacja, sport, kultura i opieka społeczna. Może jedynie w dziedzinie polityki mieszkaniowej można było więcej zrobić. Zresztą większy użytek z krytyki Wileńskiej zrobił PIS przed drugą turą wyborów, strasząc Wojnarem kogo popadnie dostarczając anonimy prawie do każdego mieszkania.
(waw)