Małe dzieci duży problem
Ratusz dla matek
Skoro hipermarkety wydzielają miejsca do karmienia i przewijania niemowląt, to dlaczego nie robi tego Urząd Miasta? – pytała na ostatniej sesji radna Katarzyna Dutkiewicz.
– W magistracie jest specjalne pomieszczenie na palarnię, ale nie ma miejsca, gdzie matki mogłyby swobodnie nakarmić dziecko mlekiem z piersi bądź przewinąć – mówiła na ostatniej sesji radna PiS Katarzyna Dutkiewicz. Prosiła prezydenta, by ten rozwiązał problem. – Zgłosiło się do mnie wiele kobiet w tej sprawie. Muszą teraz karmić na oczach innych petentów, a przewijać w toalecie – dodała.
Prezydent Mirosław Lenk był interpelacją radnej zdziwiony, podobnie jak większość rajców, ale obiecał, że odpowiedzialny za funkcjonowanie magistratu sekretarz miasta rozezna sprawę, tzn. poszuka pomieszczenia i określi koszty adaptacji. – Nie słyszałem, by jakikolwiek urząd miał takie miejsce dla matek, ale może my powinniśmy być pierwsi – dodaje Lenk.
(waw)
W kolejce do przedszkola
Babcia, która zajmie się wnukiem, gdy rodzice pracują, to skarb. Dobra niania, to luksus. Miejsce w przedszkolu to już prawdziwy cud.
Choć przedszkola są pełne, od przyszłego roku szkolnego miejsc w nich zabraknąć nie powinno. Do września rodzice dzieci, które w tym roku na placówkę nie mają szans, muszą sobie jakoś poradzić.
Babcia, która zajmie się wnukiem, gdy rodzice pracują, to skarb. Dobra niania to luksus. Miejsce w przedszkolu to już prawdziwy cud.
Co mają zrobić rodzice maluchów, którzy na żadne z tych rozwiązań nie mogą liczyć? Takie pytanie zadają rodzice 4-letniej Patrycji (nazwisko do wiadomości redakcji). Przez kilka miesięcy szukali miejsca dla dziecka w wielu raciborskich przedszkolach. Dziewczynka umieszczana była na tzw. liście zapasowej. Najwcześniej na miejsce mogła liczyć we wrześniu.
Lista oczekujących
– A do tego czasu? Trudno jest nam się utrzymać tylko z jednej pensji. Żona zdecydowała się pójść do pracy. Tylko co zrobić z dzieckiem? Nie mamy możliwości, by zostawić je pod opieką babci – żalił się tata Patrycji. – Gdy znajomy mówił mi, że zapisał swoje nienarodzone jeszcze dziecko do żłobka, myślałem, że to przesada. Teraz już wiem, że w przypadku znalezienia dziecku miejsca w przedszkolu sprawa wygląda podobnie. Też trzeba rezerwować je z dużym wyprzedzeniem – twierdzi, zaskoczony, że tyle z tym problemu. Zdesperowani rodzice rozważali nawet możliwość umieszczenia dziecka w przedszkolu poza miastem. Na szczęście wkrótce po tej rozmowie udało im się znaleźć miejsce dla Patrycji w raciborskiej placówce.
Niania droższa
Nic dziwnego, że na miejsce w przedszkolu chętnych nie brak. Za niewiele ponad 200 zł miesięcznie dziecko ma zapewnioną całodniową opiekę, trzy posiłki oraz zajęcia dodatkowe – angielski i rytmikę. Taka sama stawka obowiązuje we wszystkich raciborskich przedszkolach. Dobra opiekunka, o ile taką rodzice znajdą, kosztuje już dużo więcej. Oficjalnego cennika nie ma. – Wszystko zależy od zasobności portfela rodziców. Średnio tak 400 – 500 zł miesięcznie – słyszymy na placu zabaw.
– Nie czarujmy się, w Raciborzu kobieta zarobi może 600 zł na rękę. Jak miałabym z tego 400 zł dać opiekunce, to wolę sama zająć się dzieckiem – przyznaje mama niespełna 3-letniego chłopca. Ona także nie zdecydowała się podać do gazety swojego nazwiska. Szuka pracy. Będzie mogła ją podjąć tylko dlatego, że „jakimś cudem” znalazła dla synka miejsce w przedszkolu. – Jest problem z miejscami. Ale zauważyłam, że dzieje się tak z powodu sztucznego tłoku. Rodzice zapisują dziecko do kilku placówek jednocześnie – twierdzi młoda mama.
Bez paniki
– Mamy zamiar przyjrzeć się problemowi podwójnych zapisów. Jesteśmy na etapie zbierania informacji na temat realnych potrzeb. Współpracujemy w tej sprawie z dyrektorami przedszkoli. Na pewno od września miejsca dla żadnego dziecka nie powinno zabraknąć – uspokaja Marek Kurpis, naczelnik Edukacji, Kultury i Sportu raciborskiego Urzędu Miasta, nadzorującego pracę przedszkoli. Naczelnik zapewnia, że w razie konieczności urzędnicy podejmą odpowiednie kroki. – Rozważane są różne możliwości. Jedną z nich jest otwarcie kolejnego oddziału w przedszkolu na Płoni albo też wyprowadzenie zerówek do szkół. Wszystko zależy od wyników weryfikacji – mówi. Obecnie w Raciborzu dzieci w wieku 3-6 lat jest ok. 2 tys., z czego 1,4 tys. chodzi do przedszkola.
Największe zapotrzebowanie jest na miejsca dla najmłodszych. Naczelnik przyznaje, że sytuacja w żłobku raczej zmianie nie ulegnie. Obecnie jest tam 40 miejsc, choć przydałoby się dwa razy tyle.
Rozgoryczone mamy
– Mamy tyle miejsc, ile dzieci odchodzi do szkoły – przyznaje Teresa Kaczorowska, dyrektor przedszkola nr 23 w Raciborzu. Zapewnia jednak, że to nie kolejność zgłoszenia dziecka decyduje o jego przyjęciu, lecz kryteria przyjęte w powszechnie obowiązującym regulaminie. – W pierwszej kolejności przyjmujemy 6-latków, ponieważ podlegają obowiązkowi szkolnemu. W następnej kolejności są brane pod uwagę m.in. dzieci samotnych matek, z rodzin, gdzie oboje rodzice pracują – wylicza dyrektor przedszkola. Poszczegolne placówki wymieniają się też informacjami na temat wolnych miejsc. – Staramy się jakoś pomóc rodzicom. Najbardziej rozgoryczone są mamy dzieci, które nie mają jeszcze 3 lat. Chcą wrócić do pracy, ale nie mają z kim zostawić maluchów – przyznaje dyrektor Kaczorowska.
Super Babcia
Takiego dylematu nie mają rodzice, którzy mogą liczyć na nieocenioną pomoc babci. – Obiecałam sobie, że jak tylko będę mogła, to pomogę w wychowaniu wnuków – zapewnia pani Teresa Zwolińska, babcia chodzącej już do szkoły Pauliny i 3-letniego Kuby. Od przyszłego roku szkolnego chłopczyk ma pójść do przedszkola. – Trochę mi go żal. Przy mnie śpi, jak długo chce, je, kiedy ma ochotę. W przedszkolu już będzie inaczej – martwi się pani Teresa. – Kocha się te dzieci strasznie – zapewnia pani Urszula Niklewicz, babcia 2,5-letniego Adasia. – Inaczej patrzy się na wnuki niż na własne dzieci. Wszystko jest kwestią większej cierpliwości i doświadczenia, które przychodzi z wiekiem – przyznaje pani Urszula. – Młodzi pracują, a my odpoczywamy przy dzieciach – mówią babcie. Wszystkie panie znają się z placu zabaw, na który codziennie chodzą z wnukami.
Aleksandra Dik