Najważniejsze to być razem
Sześcioosobowa rodzina repatriantów ze Wschodu przybyła do Polski na zaproszenie gminy Nędza.
Wiktor i Katarzyna Łabińscy, ich dorosły syn Dymitr z żoną Ireną i ośmioletnią córeczką Katarzyną oraz córka, 23-letnia Anastazja, zamieszkali w budynku Szkoły Podstawowej w Zawadzie Ks., w byłym mieszkaniu dyrektora szkoły. – Wszystko jest takie nowe, takie inne niż nasze dotychczasowe życie – powtarzają oszołomieni, próbując zaaklimatyzować się w nowym miejscu.
Długa droga do Polski
Zanim się tu znaleźli, przebyli długą drogę, nie tylko jeśli chodzi o kilometry. Na zaproszenie do Polski, począwszy od rozmowy kwalifikacyjnej, czekali 5 lat. W czerwcu 2005 r. wicewojewoda śląski Andrzej Waliszewski zwrócił się z apelem do wójtów gmin o pomoc w przyjęciu Polaków pozostałych na Wschodzie, oferując jednocześnie wsparcie finansowe państwa dla tych gmin, które taką inicjatywę wykażą. W sierpniu radni zostali zapoznani z treścią apelu i wyrazili wstępną aprobatę do wszczęcia działań i zaproponowania repatriantom mieszkania w Zawadzie. W grudniu 2005 r. została podjęta uchwała w sprawie osiedlenia w gminie Nędza rodziny narodowości polskiej – repatriantów z azjatyckiej części byłego ZSRR.
2 czerwca 2007 r. rodzina Łabińskich zamieszkała w Zawadzie Ks.
Gmina Nędza wita
Łabińscy na dobre postanowili wyjechać, kiedy zmarli rodzice pani Katarzyny. Nic ich wtedy już tam nie trzymało. – Mamy w Polsce dużo rodziny, m.in. na Dolnym Śląsku, Mazurach i znajomych w Krakowie, siostra mamy mieszka w Legionowie. Kiedy się dowiedziałam, że dostaliśmy zaproszenie do gminy Nędza, trochę mnie zdziwiła nazwa. Myślałam, że to jakiś żart – mówi Anastazja, która przebywa w Polsce od czterech lat. Studiuje tu turystykę, w tym roku broni pracę licencjacką na temat zagospodarowania turystycznego Kuźni Raciborskiej i okolic. – Po raz pierwszy byłam w Polsce w wieku 12 lat, na koloniach. Podoba mi się tu i nigdy bym już nie wróciła do Kazachstanu – zapewnia.
Żeby żyło się lepiej
W Tajynsza w Kazachstanie rodzina Łabińskich prowadziła gospodarstwo rolne. Pani Katarzyna z zawodu jest krawcową, ale pracowała w szpitalu, nadzorowała ekipą sprzątającą. Jej mąż śpiewał w chórze i pracował w kościele, podobnie syn Dymitr. Irena Łabińska była ekspedientką. – Moja rodzina ciężko pracowała. Nigdy nigdzie nie wyjeżdżali. Chciałabym, żeby wreszcie żyło im się lżej, żeby młodzi mogli zdobyć jakieś wykształcenie, zwiedzić trochę świata – zwierza się Anastazja.
Na razie wszyscy cieszą się z tego, że są razem. Radość sprawiło im też ciepłe przyjęcie wśród sąsiadów. Ich najważniejszą troską w tej chwili jest to, czy znajdą pracę. Podczas uroczystego powitania gości, które odbyło się 6 czerwca w Urzędzie Gminy, wójt Anna Iskała zapewniła, że Łabińscy mogą liczyć na pomoc gminy. – Jestem wzruszona, że dane mi jest przywitać osoby, które niejako wchodzą w nowe życie. Taki krok wymaga ogromnej odwagi. My będziemy ją podtrzymywać i wspierać was. Jesteśmy jedną wielką rodziną, a w rodzinie ludzie sobie pomagają – mówiła Anna Iskała. Wspomniała także o propozycji pracy dla Wiktora Łabińskiego jako konserwatora w szkole. – Mam nadzieję, że moja rodzina znajdzie tu prawdziwy dom, że znajdą pracę, przyjaciół i będzie im się tutaj tak podobało jak mnie – mówiła wzruszona Anastazja Łabińska.
(e.Ż)