Sumienie ulicy
Wielkie Granie na sumieniach
Kobieta zwykle siedzi gdzieś na chodniku i wyciąga rękę do przechodniów, cicho i nieśmiało prosząc o pieniądze. Dzieci natomiast bez skrępowania podchodzą do każdego przechodnia.
– Pani, tylko 20 groszy – mówią błagalnym tonem, zastępując ludziom drogę. Na odruch litości najczęściej liczą w niedzielę pod kościołami. Wyciągają brudne małe rączki i patrzą na człowieka wielkimi czarnymi oczami. Nikt ich nie przegoni, nie odtrąci, bo przecież po mszy nie wypada.
Maluchy trzymają jeszcze palec w buzi. Niektóre ściskają w dłoniach kawałek bułki. Na brudnych pucułowatych buziach widać ślady po płaczu. Ludzie wcisną im jakieś drobniaki. Niektórzy chcieliby może nawet pogłaskać po głowie.
Elizabeta ma 28 lat. Jest matką 10-letniej Karmen i 8-letniego Lucka. Przyjechali z Rumunii. Mieszkają w Rybniku razem z koleżanką i jej dziećmi. Codziennie przyjeżdżają do Raciborza. Utrzymują się z żebractwa. Elizabeta zna trochę polskiego. Do Raciborza przyjeżdża od lat. Tu urodziła Karmen.
Łamaną polszczyzną opowiada o ciężkiej sytuacji, jaka zmusiła ją do opuszczenia rodzinnego kraju. – Tam nawet nie mam domu. Tu przynajmniej mam gdzie mieszkać i co zjeść. Ale ciężko tak żyć – Elizabeta mówi to ze łzami w oczach. Z jej opowieści wynika, że mąż zostawił ją i założył inną rodzinę. Do Polski przyjechała dzięki pomocy wielu krewnych i znajomych. Podróż razem z dziećmi kosztowała ją 200 zł. – Kiedyś przyjeżdżaliśmy tu na trzy miesiące, po których trzeba było wracać do Rumunii. Teraz jesteśmy w unii – mówi zadowolona. Zapewnia, że żebranie o parę drobnych to jej jedyny sposób na przeżycie. – Nie jest tego wiele. Ludzie w Raciborzu biedni – mówi. Za zebrane w ten sposób pieniądze kupuje dzieciom jedzenie, coś do ubrania. Opowiada też, że szkoda jej dzieci, które razem z nią wychodzą na ulicę. Dla Karmen chciałaby lepszej przyszłości. – Pójdzie do szkoły, dostanie pracę...– mówi z nadzieją w głosie. – A co ja?... - przez moment zastanawia się, ale zaraz z rezygnacją macha ręką. – Ciężko, ale przynajmniej jest co zjeść – wzdycha i nieśmiało wyciąga rękę do przechodnia, z budzącym litość wyrazem twarzy. – Proszę... – mówi przy tym cicho.
Mjr Grzegorz Klejnowski
– rzecznik prasowy Śląskiego Oddziału Straży Granicznej w Raciborzu
Rumunia od 2007 roku należy do Unii Europejskiej, więc jej obywatele bez ograniczeń mogą przebywać na terenie naszego kraju. Pod warunkiem, że nie łamią prawa. Problem żebractwa dotyczy nie tylko obywateli rumuńskich. W latach poprzednich mieliśmy do czynienia z wieloma przypadkami pobytu niezgodnego z tym, co cudzoziemcy deklarowali na przejściu granicznym. Wówczas zapewniali, że przyjeżdżają do naszego kraju w celu turystycznym, a zajmowali się m.in. żebractwem. W takich przypadkach zwykle kobiety z dziećmi wychodziły na ulicę, a mężczyźni zajmowali się rozwożeniem ich w miejsca, gdzie miały zbierać pieniądze. Młodzi mężczyźni udawali natomiast kaleki z wykręconą nogą, chodzących o kulach i w ten sposób wzbudzali litość u przechodniów. Podczas akcji kontroli legalności pobytu wchodziliśmy do domów, gdzie mieszkali sami zdrowi ludzie, a pełno było w nich kul i wózków inwalidzkich. Często też mieliśmy do czynienia z przypadkami, gdy kobiety żebrały z nie swoimi dziećmi. Przykładowo: obywatelka Mołdawii przez kilka godzin dziennie stała na ulicy z obcym dzieckiem, podczas gdy jej własne było przez ten czas zamknięte w hotelowym pokoju. Kobieta przyznała się, że średnio dziennie zbierała w ten sposób 300 zł. Pieniądze oddawała osobie, która organizowała ten proceder. Sama otrzymywała z tego 200 dolarów miesięcznie.
Nadkom. Marek Mruszczyk
– naczelnik sekcji prewencji Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu
Wszystkie takie osoby są przez nas zidentyfikowane. Jak tylko ktoś nowy pojawi się na ulicach Raciborza, zaraz jest wylegitymowane przez policjantów i sprawdzony, czy np. nie jest poszukiwane przez organy ścigania. Jeżeli nie złamał prawa, zostawiamy go w spokoju. Gdyby dopuścił się przestępstwa, wiemy już, o kogo chodzi i gdzie go szukać.
Pomoc dla cudzoziemców
Nawet cudzoziemcy mogą zwrócić się o pomoc do Ośrodka Pomocy Społecznej. Najlepiej, by zrobili to w miejscu swojego zameldowania na terenie Polski – Pozwalają na to odpowiednie zapisy Ustawy o pomocy społecznej i Ustawy o cudzoziemcach. Jak dotąd nikt taki się do nas nie zgłosił – mówi Janina Szalc, kierownik działu pomocy społecznej OPS w Raciborzu. Przyznaje natomiast, że zdarza jej się spotykać na ulicy dawnych podopiecznych. – Woleli to, niż podporządkowanie się pewnym regułom, wyznaczonym przez nas – dodaje.
Żebranie a prawo
Choć samo żebranie nie jest zabronione, jest wykroczeniem i podlega karze, jeżeli prowadzone jest w miejscu publicznym w sposób: natarczywy i oszukańczy, czyli wprowadzenie ludzi w błąd, np. udając kalectwo, lub też chęć pomocy chorej osobie, posiada środki do życia lub zdolność do pracy. Grozi za to areszt, ograniczenie wolności do 1,5 tys. zł grzywny lub nagana.
Karolina Oslislo
Gdy widzę ludzi zbierających datki do puszek to czasami wrzucam pieniądze. Jeżeli dorośli wykorzystują swoje dzieci do żebrania na ulicach, to ja im nie ufam, bo jestem pewna, że pieniądze nie są zbierane na jedzenie.
Agnieszka Walkowicz
Na ulicach Raciborza pieniądze na pomoc chorym dzieciom często zbierają te same, znane mieszkańcom osoby. Wtedy można pomóc, bo jest się pewnym, że zostaną przekazane na szczytny cel.
Martyna Kusma
Rzadko daję pieniądze proszącym na ulicach, ponieważ nie ufam organizacjom, które te zbiórki organizują. Czasami wrzucę coś młodym ludziom, którzy szczerze mówią, że zbierają na piwo.
Małgosia Kusz
Nigdy nie daję pieniędzy ludziom żebrzącym na ulicach, ponieważ nie wiem, na jaki cel tak naprawdę oni zbierają. Jeżeli chciałabym pomóc, to wpłaciłabym pieniądze na konto fundacji.
Aleksandra Dik