Jeden Włoch wiosny…
Znów moja stara śpiewka. Bo w Raciborzu nie ma miejsca na rozwój tego sektora. Po starej zabudowie pozostały puste, niezabudowane placki w centrum. Przede wszystkim w śródmieściu występuje duży deficyt lokali użytkowych wszelkiego przeznaczenia, a ogromna nadpodaż trawników i parków służących za psie toalety. Wątłą ofertę, windując czynsze do niebotycznych kwot, wydrenowały apteki bądź banki. W efekcie ulica Długa, zamiast służyć za starówkę, na której tętni wieczorem życie, stała się ulicą bankową, kredytowo –pożyczkową, po zmroku zupełnie martwą.
Tegoroczne lato pokazało braki – zapchane w weekendy ogródki piwne i kolejki przed lodziarnią Włocha Antonia (pewnie nie zdradzimy tajemnicy, że szykuje się na otwarcie w pobliżu restauracji, czym dowodzi chyba, że na tym interesie da się w Raciborzu zarobić). Na dowóz pizzy przez telefon trzeba czekać godzinę, a porządna pachnąca aromatem kawiarnia z pełną gamą ciastek, kremów i sałatek owocowych, to w Raciborzu marzenie ściętej głowy (szkoda, że w zacnym Piotrusiu nic od lat się nie zmienia, a siermiężny wystrój i ścisk stają się nieznośne).
I znów stara śpiewka. Wszędzie, tylko nie u nas, jest inaczej. W starych miastach wykorzystuje się pod zabudowę wszystkie wolne przestrzenie, a na puby i restaurację każde piwnice. Coś jest więc w Raciborzu nie tak. Przykład? Malowniczo położony pl. Dominikański „ubogaca” szalet miejski (proponowałem swego czasu prezydentowi, by się zastanowić nad jego sprzedażą, bo po gruntownej adaptacji i rozbudowie mógłby służyć jako piękna restauracja), nieczynna budka po pizzy i koszmarna pijalnia piwa. Ta ostatnia to zarazem jeden z wymownych symboli opóźnień Raciborza w stosunku do sąsiadów, choćby z czeskiej Opawy, po której aż miło się spaceruje.
Twierdzenie, iż za ten stan całkowicie odpowiedzialne są władze miasta (choć faktem jest, że przez ostatnie 17 lat o śródmieście nie dbano) zahaczałoby o populizm, ale w końcu bądźmy szczerzy: rolą prezydenta jest znalezienie takiej recepty, która, m.in. pod względem infrastruktury gastronomicznej, pchnie Racibórz do przodu. Inaczej mówienie o rozwoju turystyki w naszym mieście będzie wielkim fałszem, a na przyszłorocznych obchodach 900 –lecia nie będzie gdzie usiąść. No chyba, że od razu założymy, że najlepszą formą wypoczynku jest stanie z piwem w tłumie na placu Długosza lub za lodami u Antonia.
Grzegorz Wawoczny redaktor naczelny „Nowin Raciborskich”