Na pewno nie zarobimy
Taką nadzieję mają radni z Komisji Gospodarki, którzy nie tylko pozytywnie zaopiniowali pomysł współpracy miasta z gminą Krzyżanowice, ale chcą też, by raciborscy funkcjonariusze pojawiali się w innych rejonach powiatu. Jest to możliwe, bo małych gmin na tworzenie własnych straży nie stać. Taniej jest im kupować usługi dużych komend. Strażnicy są potrzebni do utrzymania czystości i porządku, np. kontrolowania, czy właściciele posesji mają umowy na wywóz nieczystości, czy nie spuszczają ścieków do przydrożnych rowów, czy nie puszczają psów bez kagańców, wreszcie czy nie wywożą pokątnie śmieci na dzikie wysypiska. Takie zadania właśnie stawia przed strażnikami gmina Krzyżanowice. – Mamy u siebie dwa duże targowiska. Chcemy lepiej dbać tu o porządek – mówi wójt Krzyżanowic Leonard Fulneczek, zadowolony, że radni Raciborza zgodzili się na współpracę straży miejskiej z jego samorządem.
Sprawa nie przeszła jednak gładko. Radny Grzegorz Urbas uznał, że działanie strażników w sąsiedniej gminie będzie dla Raciborza opłacalne. – Ta współpraca nie przyniesie nam korzyści – dodał. – Nie wyobrażam sobie byśmy mogli odmówić. Przecież co rusz deklarujemy sobie, że samorządy w powiecie muszą współpracować. To jest właśnie wyraz takiej współpracy. Na pewno do niej nie dołożymy, ale też nie chcemy zarabiać. Sporządzimy wyliczenia i Krzyżanowice zapłacą realny koszt działania strażnika, łącznie z wykorzystaniem sprzętu – ripostował prezydent M. Lenk. – Oby nasi strażnicy nie zostali tam bramkarzami w dyskotekach – mówił radny Tomasz Kusy. Był jednak zdania, że do współpracy powinno dojść, a po czasie winna nastąpić jej ocena.
(waw)