Latający za Cyganami
Burze, deszcze, ciemności w ciągu dnia i zgubiony model – wyjazd do Rumunii Piotr Szymański określa jako wielką przygodę.
Strażak z Raciborza, który przed rokiem zdobył z drużyną brązowy medal Mistrzostw Europy, znów pojechał z reprezentacją narodową do Turdy. To miejscowość w Transylwanii, położona niedaleko od słynnego z wamiprycznych legend zamku Brana.
– Rywalizowaliśmy w trudnych warunkach. O dziewiątej rano było ciemno jak w nocy. Waliły błyskawice, a tu trzeba było wypuszczać model w powietrze. W pierwszej rundzie poszło mi słabo. 55 sekund zabrakło, bym zmieścił się w czasie – wspomina Szymański. Do najgorszego doszło w trzeciej rundzie. – Nad pobliską wioską straciłem swój model z pola widzenia. Pobiegłem tam, ale miejscowi nic nie widzieli. Poprosiłem kolegów z kadry o pomoc w poszukiwaniach. Model kosztuje około 2 tysięcy złotych – relacjonuje.
Sterowany mechanicznie model wolno latający wrócił do Szymańskiego. – Dotarłem do Cyganów z pobliskiego osiedla, którzy go znaleźli. Musiałem wykupić swoje dzieło, a tanio go nie sprzedali – uśmiecha się modelarz.
Pech nie opuszczał raciborzanina. W rezerwowym egzemplarzu, którego użył w IV rundzie, złamał się kadłub. Szymański użył trzeciego samolotu, najsłabszego, ale mile go zaskoczył. – Wylatał maksymalne czasy – mówi.
Zawody odbywały się na wielkich pastwiskach, położonych na wysokich i stromych wzgórzach.
Polską kadrę w Rumunii tworzyli: wicemistrz świata Stanisław Kubit z Gliwic, Franciszek Kańczok i Józef Morgała (obaj z Rybnika) oraz Szymański. Zajęli drużynowo 8 miejsce (na 14 ekip startujących, w tym m.in. z USA). – Do medalu brakło jednego dobrego lotu któregoś z nas – wyjaśnia raciborski modelarz. Indywidualnie Szymański był 13. – Nie wstydzę się tego występu, choć rodzina liczyła na więcej – przyznaje reprezentant kraju.
Polacy mieszkali w wygodnym motelu przy drodze do Bukaresztu. – Było świetnie. Tylko karmili nas samym mięsem. Żartowałem, że po zawodach zostanę wegetarianinem – śmieje się kadrowicz.
Szymańskiego nie byłoby na rumuńskich mistrzostwach, gdyby nie pomoc finansowa Ryszarda Bortla z firmy Borbud. – On mówi, że ceni mnie za to pozytywne zakręcenie. Sponsor pokrył znaczną większość kosztów mojego startu i pobytu na MŚ. Resztę zapewnił Aeroklub Polski – mówi wdzięczny modelarz.
Kolejna wielka, międzynarodowa impreza to ME w Niemczech, w przyszłym roku. – Na razie jestem optymistą jeśli chodzi o mój udział. W rankingu jestem piąty – mówi Szymański.
Miłośników modelarstwa w Raciborzu przybywa. Można ich spotkać na tzw. lotnisku nad kanałem Ulga. – W każdy w miarę pogodny weekend tam się pojawiamy. Przydałaby się w mieście modelarnia z prawdziwego zdarzenia. Może znajdzie się taki obiekt np. przy OSiR – zastanawia się uczestnik MŚ w Rumunii.
ma.w