Sukces murowany
– Kiedy miałem 15 lat planowałem, że wyjadę za granicę. Dlatego wybrałem szkołę zawodową o profilu elektromechanik. Później zmienił się mój światopogląd i zrezygnowałem z wyjazdu. Uciekałem przed wojskiem, więc najpierw poszedłem do technikum – opowiada Sebastian Gdynia. Chciał się nauczyć czegoś konkretnego, zdecydował się na pracę dorywczą u znajomego pana Mastalerza, który nauczył go kafelkować oraz wykonywać inne prace budowlane. To on przyczynił się do tego, że spodobała mu się budowlanka.
W 1994 r. jako 20-latek, postanowił założyć własną, początkowo 1-osobową, firmę. Remontował mieszkania, głównie łazienki. – Ryzyko było niewielkie. Nie wymagało to ode mnie żadnych inwestycji. Wtedy wszystko było łatwiejsze, wystarczyło napisać podanie na zwykłej kartce i firma już była otwarta. Dziś jest o wiele więcej papierów, przede wszystkim jest bardzo trudny system kadrowo-płacowy, samemu nie sposób sobie z tym poradzić – twierdzi. Ambitnemu mieszkańcowi Kuźni marzyło się coś więcej. – Nadal ścigało mnie wojsko, więc zdecydowałem się na studia na Politechnice Śląskiej w Gliwicach, tym razem już budownictwo – opowiada. – Po ukończeniu studiów w 2000 r. dałem sobie jeden rok na rozkręcenie interesu. Jeśli mi się nie uda, wyjadę do Niemiec. Miałem tam przygotowaną dobrą pracę – wspomina Sebastian Gdynia. Przez ten rok postanowił rozwinąć działalność, zaczął handlować stolarką budowlaną a to wymagało już większego ryzyka, wziął samochód w leasing. W 2002 r. otworzył własny sklep w pomieszczeniach wynajętych. Po czterech latach przyszedł czas na większe zmiany, zaczął handlować w nowo wybudowanym sklepie. Ten rok wystarczył mu, aby się przekonać, że w kraju można godziwie żyć. – Mąż ma bardzo dużo pomysłów. Na początku nie wierzyłam, że się uda, ale dziś już wiem, że jeśli coś sobie zaplanuje, to się udaje. Ma ogromną wiarę w to, co robi i jest pracowity – mówi jego żona Beata. – Jak się prowadzi własną działalność, nie można mieć wątpliwości, trzeba być optymistą – dodaje przedsiębiorca.
W prowadzenie firmy zaangażowani są oboje, żona pana Sebastiana zajmuje się księgowością, pomaga też jego ojciec. Jak oboje podkreślają, własny interes to duża odpowiedzialność i nienormowany czas pracy. Nie sposób zamknąć sklep po 8 godzinach i pójść do domu, zwłaszcza teraz, kiedy w całym kraju panuje boom budowlany. Niektórych klientów na artykuły i usługi budowlane mają aż z Niemiec. – Staramy się tak zorganizować pracę, aby wszystko pogodzić, zwłaszcza, że mamy córeczkę, która właśnie poszła do pierwszej klasy – mówią Gdyniowie.
(e.Ż)