Wielkie branie
Myśl o wypadzie do wędkarskiego eldorado zrodziła się rok temu. Opowieści powracających z wypraw kolegów były na tyle niesamowite, że sami postanowili sprawdzić, jak rzeczywiście w Szwecji biorą ryby.
Wyjazd został dokładnie zaplanowany. Promem popłynęli z portu w Gdyni do Karlskrone, a stamtąd pokonali autem 280 km w okolice Hult Horn, nad jezioro Spillen. Jest to rejon oddalony od wszelkiej cywilizacji, bardzo skalisty, a jezioro trudno dostępne dla turystów. Słynie głównie z wysokiego pogłowia szczupaka, ale na wędkę może złapać się także okoń, węgorz, płoć, leszcz i lin.
Po dotarciu, w całkowitą dzicz nad jezioro Spillen rozpoczął się prawdziwy połów. Zarzucali wędki spinningowe, na sztuczną przynętę. Przez siedem dni wstawali o godzinie 5.30, a do swego drewnianego domku wracali ok. 20.00. Z przerwami na obiad spędzali w łodziach niemalże całe dnie. O tym, że szwedzkie jeziora kryją w swych wodach ogromne bogactwo ryb mieli często okazję się przekonać. – W Polsce, w ciągu roku łowię 10-12 szczupaków, a w Szwecji podczas tych siedmiu dni złowiłem aż 36! – mówi z błyskiem w oku Leszek Boczoń. Z połowów zabierali z sobą tylko jedną rybę, bo tak jest w Szwecji przyjęte. Całą reszta z powrotem wypuszczana była do jeziora. Jak mówią wędkarze, chodziło właśnie o to, by złowić, wyjąć z wody, przez chwilę okaz podziwiać, po czym z powrotem wypuścić. Najważniejszy jest niesamowity zastrzyk adrenaliny, który wędkarz dostaje podczas brania. Raciborskich turystów zaskoczył w Szwecji spokój i czystość wokół łowiska. Przyrównując idealny stan do miejsc nad Odrą czy innych okolicznych zbiorników, zastanawiali się, ile czasu musi jeszcze upłynąć nim w Polsce ludzie w równym stopniu zaczną dbać o przyrodę. Najbliższa wyprawa przyjaciół i zapalonych wędkarzy odbędzie się nad Jezioro Żywieckie.
B.S.