Po czasie gole też liczą
W regulaminowym czasie było 2:1 dla Unii. Przyjezdne wywiozły jednak punkt ze stadionu przy Srebrnej.
Ostatnie sekundy meczu Unii z Golem Częstochowa przyniosły i strzał w poprzeczkę (Unia), jak i uderzenie w spojenie bramki (goście). Wydłużony o pięć minut mecz powinien skończyć się zwycięstwem raciborzanek, a nie remisem 2:2 (0:0).
– Z przebiegu gry trzeba być zadowolonym, bo rywalki ustawiły poprzeczkę wysoko. W pierwszej połowie trzy razy mogły prowadzić. Jednak z perspektywy końcówki spotkania czuję niedosyt, bo zwycięstwo mieliśmy już w kieszeni – przyznaje II trener Unii Andrzej Jasiński.
– To był zupełnie inny mecz niż ten wygrany przez nas w Częstochowie. Tam graliśmy swobodnie z kontry, a tu inicjatywa należała do gości. Na całym boisku było bardzo „ciasno”. Nasze dziewczyny więcej kopały niż grały – tłumaczy trener Remigiusz Trawiński.
Gol dla Unitek padł niejako z zaskoczenia. – Nie spodziewałem się, że z tej sytuacji coś wyjdzie. Ania Sznyrowska uderzyła przewrotką z ostrego kąta i wyszedł strzał nie do obrony – tak Trawiński opisuje objęcie prowadzenia przez Unię (53 minuta). Ekipa gospodarzy uzyskała wtedy przewagę, a w 75 minucie, po akcji lewą stroną boiska, Natalia Surma wyłożyła piłkę Patrycji Wiśniewskiej i ta zamiast strzelić na 2:0, źle trafiła w piłkę, którą bez kłopotu złapała bramkarka. Kontra po tej zmarnowanej przez unitki okazji zmieniła się w gola dla Gola.
Mimo kwadransu przewagi przyjezdnych znów Unia objęła prowadzenie. Drugi raz trafiła Sznyrowska (asysta Wiśniewskiej, akcję zaczęła Surma). – Ucieszyliśmy się z tej bramki, bo to był praktycznie koniec meczu. Ale liczne przerwy, powodowane drobnymi urazami w obu ekipach wydłużyły spotkanie i tę końcówkę lepiej zagrały dziewczęta z Częstochowy – mówi Trawiński. Czołowa zawodniczka Gola i kadry Marta Otrębska strzeliła w 92 minucie bramkę, po wrzutce w pole karne.
Unitki zaczęły w składzie: Antończyk – Darda, Rytwińska, Krupa, Kasperska, Kawalec – Surma, Sęga, Wiśniewska, Różkowska – Sznyrowska. Marta Sęga opuszczała plac gry z kontuzją i krwawiącym nosem.
Kibiców Unii kompletnie zagłuszyła kilkuosobowa grupka fanów gości, bez przerwy skandująca hasła o najlepszym UKS-ie i domagająca się rewanżu za 0:3 u siebie.
ma.w