Wywalczyła rentę u samego premiera
– Wychodziłam o szóstej rano i przez cztery godziny grzebałam w kubłach. Później wracałam do domu, by zrobić moim kalekom obiad. Jak puszek było z rana mało, to po południu znów ich szukałam po śmietnikach – opowiada. Za oddane na złom puszki kupowała lekarstwa i jedzenie. I tak było przez lata.
56-letnia Anna Rurarz pochodzi z wielodzietnej rodziny. – Byłam dwunastym dzieckiem moich rodziców, nie ostatnim – uśmiecha się. Pracowała w gospodarstwie rolnym, a także jako kontroler w autobusach i przez
12 lat w odlewni w Stomporkowie (Kieleckie). – To była ciężka praca, typowo męska. Więźniów też do niej brali. Jak było trzeba, to i na trzy zmiany robiłam. Dziennie po kilka ton żeliwnych grzejników dźwigałam – wspomina Rurarz. Dziś ma „pamiątkę” po tej pracy – zwyrodnienie kręgosłupa.
W latach 90-tych Rurarze przenieśli się do Raciborza. Mąż Sylwester dostał tu pracę i mieszkanie. Dopóki był zdrowy, jakoś się układało. – Kłopoty zaczęły się, gdy zachorował mąż. Noga mu zaczęła puchnąć. Lekarze chcieli uciąć. Później wszczepili mu bajpasy. Na lekarstwa wydawaliśmy coraz więcej – załamuje ręce kobieta.
Tragiczną sytuacją życiową Rurarzów przejęli się pracownicy miejscowego Ośrodka Informacji dla Osób Niepełnosprawnych. Zaczęło się słanie pism, ale pomocy nie było. – Mogliśmy tylko odwoływać się od kolejnych decyzji, bo przyznanie renty specjalnej to sprawa uznaniowa – tłumaczy Marta Topór-Piórko. Jest młodą prawniczką, aplikantem radcowskim. W OIDON zajmuje się doradztwem prawnym. Jej umowa przewiduje tylko dwie godziny pracy tygodniowo. Bywa tu częściej. – Przypadek pani Anny jest spektakularny, ale zajmujemy się tu nawet najprostszymi problemami – mówi.
Takie renty jak przyznana pani Rurarz mają szczególny charakter. – Wykładnia zapisów ustawy w zakresie rent specjalnych wskazuje, że oprócz braku środków do życia, niezdolności do pracy, osoba ubiegająca się o takie świadczenie winna wykazać się np.: szczególnymi osiągnięciami w działalności społecznej, kulturalnej itp. Renta specjalna ma charakter uznaniowy to znaczy, że organ uprawniony nie musi przyznać świadczenia – objaśnia prawniczka. – Argumentowaliśmy, że opieka nad chorym od urodzenia synem, którego matka mogła oddać do specjalistycznego ośrodka, ale nie zrobiła tego i podjęła trud wychowania bez pomocy Państwa też jest szczególnym osiągnięciem społecznym. Ponieważ matka nie ma pieniędzy, a zdrowie nie pozwala jej pracować, to kwalifikuje się do renty specjalnej – wyjaśnia M. Topór-Piórko. Renta od premiera wyniosła kilkaset złotych miesięcznie.
Ryszard Bednarczuk
Starania o rentę dla pani Rurarz rozpoczęły się siedem lat temu. Prezes ZUS dwukrotnie odmówił. Rezultaty przyszły dopiero po złożeniu wniosku do Prezesa Rady Ministrów.
Marta topór – Piórko
Koledzy po fachu nie dawali wiary w powodzenie tej sprawy. „Te przepisy są martwe” – mówili. Udowodniłam, że tak nie jest. Nasze argumenty przekonały premiera.
Co Będzie z innymi?
Bohaterkę naszego artykułu martwi, że inni, znajdujący się w podobnej jak ona sytuacji, mogą nie uzyskać fachowej pomocy, bo niepewna jest przyszłość wszystkich OIDON-ów w całej Polsce. – Żeby prawnik zajął się moją sprawą, to bym musiała mu zapłacić. A nie było mnie stać. Te ośrodki są potrzebne dla biednych, schorowanych ludzi. Tu pracują urzędnicy, którzy chcą nam pomagać – podkreśla Anna Rurarz.
ma.w