Rachunkowość to koszmar dzienny
Wolelibyśmy nie chodzić na te lekcje – czytamy w liście. – Nie wierzę, że napisali to moi uczniowie – twierdzi nauczycielka.
List do redakcji zaczyna się od słów: „Mam na imię Magda X i jestem uczennicą Zespołu Szkół Ekonomicznych w Raciborzu. Nie ujawniam swoich danych, ponieważ miałabym z tego powodu nieprzyjemności. Piszę w imieniu uczniów mojej szkoły, ponieważ gnębi nas pewien problem i nie potrafimy się z nim sami uporać. Prosimy o pomoc.”
Dalej czytamy, że „chodzenie do szkoły sprawiało przyjemność”, ale od roku już tak nie jest, a w niektóre dni „woleliby w ogóle nie iść do szkoły, na pewną lekcję – rachunkowość".
Te zajęcia prowadzi Józefa Osuchowska. Jak mówi o niej dyrektor ZSE Zenon Sochacki „legenda szkoły”. To już emerytowana nauczycielka. Do powrotu do pracy namówił ją dyrektor. – Nie znalazłem nikogo innego na to miejsce, choć szukałem. To bardzo trudny, matematyczny przedmiot. Trzeba być po finansach i bankowości, aby być w nim specjalistą – tłumaczy Sochacki. Osuchowska zanim przyjęła jego propozycję zastanawiała się parę dni.
W liście uczniów ZSE czytamy: „Lekcje z Panią Osuchowską stały się koszmarem dziennym. Wiemy by się uczeń coś nauczył, trzeba wymagać, ale nie w taki sposób! Uczeń grzecznie proszący o wytłumaczenie pewnego tematu, otrzymuje odpowiedź: jak możesz tego nie rozumieć, to jest łatwe! Siadaj i nie przeszkadzaj! Jeżeli nikt nie jest w stanierozwiązać zadania, pani wybucha gniewem i krzyczy na klasę. Zaczynają się groźby: ja wam pokażę, zobaczycie, oceny będą o wiele gorsze, nie popuszczę wam i wyrywanie do odpowiedzi na plusy i minusy. Wprowadza to stresową atmosferę w klasie”.
– To nie są moje słowa – zaprzecza Józefa Osuchowska. – Wymagam, to prawda, ale żebym się na kogoś uwzięła? Nigdy – zapewnia nauczycielka z 36-letnim stażem. Dodaje, że z taką skargą spotyka się po raz pierwszy w swojej karierze. – Odbieram od rodziców pochwały, że ich dzieci po zajęciach u mnie nie mają problemów, studiując ekonomię – mówi.
Uczniowie piszą: „Taki problem ma dużo więcej osób w naszej szkole. Koleżanki nasze chodziły nawet do psychologa na ul. Klasztornej, na terapie. Nie potrafiły już sobie poradzić z nerwami i stresem”. Podpisani pod listem twierdzą, że szukali pomocy u dyrektora szkoły, ale „to również nic nie dało”. Dodają również: „Pani Osuchowska to żona byłego prezydenta Raciborza i pewnie dlatego nie jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić. Znajomości, których my jeszcze nie mamy...”.
Dyrektor Sochacki stwierdza, że nie odbył w tej sprawie żadnej rozmowy z młodzieżą. Po zapoznaniu się z treścią listu mówi, że dyskutował o sprawie z innymi nauczycielami, ale oni nie potwierdzają zarzutów uczniów. – Mamy w szkole tzw. skrzynkę zaufania, gdzie można wrzucić kartkę z opisem sprawy. Później wspólnie z samorządem szkolnym staram się rozwiązać problem. Temat pani Osuchowskiej nigdy tam się nie pojawił – zapewnia Zenon Sochacki.
– Nie posądzam o autorstwo listu żadnego z moich uczniów i nie będę dochodzić, kto to napisał – oznajmia Józefa Osuchowska.
Wątek poboczny
– Sądzimy, że list napisał ktoś dorosły. Nikt z młodzieży. To był ktoś „życzliwy” pani Osuchowskiej – twierdzi dyrektor ZSE Zenon Sochacki, podpierając się zdaniem innych nauczycieli oraz m.in. faktem, że w liście wspomniane jest odejście z pracy poprzedniej nauczycielki rachunkowości, z powodu, o którym wiedziało niewiele osób. – Może ktoś rzeczywiście ma do mnie zadrę – zastanawia się Józefa Osuchowska.
Mariusz Weidner