Brakuje mi pracy w ogródku
Jubilatka urodziła się w Turzy Śląskiej jako dziecko Julii i Henryka Sokołów. Po powstaniu rodzina przeniosła się do Kuźni. Pani Maria, jeszcze będąc nastolatką, pracowała jako opiekunka do dzieci, m.in. w Berlinie i Ham.
Po II wojnie światowej wróciła do Kuźni. Pracowała najpierw w handlu w Krzanowicach, a od 1947 r. aż do emerytury w 1975 r. w Rafamecie. Doczekała się dwie wnuczki, jednego wnuka i jednego prawnuka. Wychowywała też syna w rodzinie zastępczej, który dziś ma już własne gniazdo rodzinne. Pani Maria jest ciepłą, niezwykle pogodną osobą. Interesuje się polityką, chętnie czyta gazety i ogląda „Wiadomości”. – Dobrze się czuję, tylko nogi już trochę szwankują – mówi. Jej córka Brygida dodaje, że długowieczność członkowie rodziny mają chyba w genach. – Dziadek też długo żył, prawie nie chodził do lekarza – zapewnia. Pani Marii brakuje długich spacerów i wędrówek odbywanych w przeszłości. – Dobrze, że chociaż wspomnienia pozostają. Człowiek tyle lat coś robił, nie jestem przyzwyczajona, żeby siedzieć bezczynnie. Najbardziej jestem zła jak widzę, że ktoś robi w ogródku. Bardzo lubiłam te prace i brakuje mi tego – dodaje.
(e.Ż)