Ratujmy aleję
– To na pewno najdłuższa aleja dwurzędowa w Polsce – przekonuje Maciej Piątek z Wydziału Gospodarki Miejskiej Urzędu Miasta w Raciborzu.
Jest więc wyjątkowa, ale Piątek jest ostrożny w forowaniu opinii, że najdłuższa w Europie, jak głoszą triumfalnie magistrackie foldery promocyjne. Podobnymi alejami mogą się pochwalić Wrocław czy Gdańsk Wrzeszcz. Wyjątkowo długa rośnie wzdłuż drogi z Mielenka do Chłopów na Pomorzu. Sporo takich szpalerów jest w Niemczech.
Wszędzie są pielęgnowane, bo leszczyna turecka to drzewo niecodziennie spotykane, drzewo biblijne i – jak chce starożytna tradycja – święte. Pochodzi z Bałkanów i Małej Azji. To pod nim schroniła się Maryja z Jezusem, uciekając przed Herodem. Powstrzymuje ponoć pożary, chroni od ognia, a jej owoce – smaczne orzechy zbierane jesienią przez raciborzan (10 lat temu aleja była nawet dzierżawiona, a zbierane orzechy trafiały do handlu) dodają sił witalnych i zdrowia. Zwykłe leszczyny rosną do 25 lat. Turecka dożywa 80 i wyrasta nieraz w wysokie na 25 metrów drzewo.
Raciborskim leszczynom nie służy jednak cywilizacja. Asfaltowa jezdnia (Słowackiego była kiedyś brukowana kostką) i betonowe chodniki sprawiły, że system korzeniowy nie jest tak nawadniany jak powinien. – Do tego doszło obniżenie wód gruntowych, szkodliwe pierwotnie wybrzuszenie trawnika przy drzewach, które musieliśmy zniwelować, no i zniszczenia, jakich podczas zbierania owoców dokonują ludzie – dodaje Zdzisława Sośnierz, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa. Kilka lat temu magistrat pozyskał pieniądze na wykonanie specjalnego systemu, który rurkami doprowadza wodę do raciborskich leszczyn. Pomaga szczególnie w okresie suszy – podkreśla naczelnik Sośnierz.
Ale zdaniem Macieja Piątka, to i tak półśrodki, bo drzewom szkodzi sól, która zimą jest wysypywana na drogi. Blokuje prawidłowe działanie systemu korzeniowego. Ponadto swoje robi upływ czasu. Raciborskie okazy, sadzone tuż przed wojną, to sędziwi emeryci. – Łącznie jest to 198 drzew. Rokrocznie do 10 z nich, najbardziej chorych i obumarłych, jest wycinanych, a na ich miejsce nasadzane są nowe – informuje Piątek. Tak już od 10 lat. Kiedyś sadzonki musiano sprowadzać aż z Czech. Teraz ma je coraz więcej polskich szkółek. Jedna kosztuje około 150 zł. – Jeśli zadbamy o leszczyny, to przez długie lata będą okrasą tej części miasta – kończy Piątek.
Danuta Pawlik – sprzedawca
Nie słyszałam o leszczynach tureckich. Mieszkam na tej ulicy, a nie wiedziałam, że tu rosną takie rzadkie okazy. Spadające orzechy często są rozjeżdżane przez przejeżdżające samochody. Dobrze, że ludzie je zbierają, przynajmniej się nie zmarnują. Nie kradną przecież, a orzechy się przydają, np. na święta.
Joachim Malajka – emeryt
O tym, że na ulicy Słowackiego rosną leszczyny to wiedziałem, jednak nazwa tureckie nic mi nie mówiła. Nie miałem pojęcia, że są to takie mało spotykane drzewa. Widziałem, że ludzie szukają tu orzechów, jednak ja osobiście nie zbieram. Mam swoje drzewa i więcej orzechów nie potrzebuję.
Małgorzata Rostowska – nauczycielka
Wiem, że na Słowackiego rosną leszczyny tureckie. Jest to piękna atrakcja dla przyjeżdżających turystów. Przyjemnie jest popatrzeć, jak całe rodziny zbierają orzeszki. Na wiosnę leszczyna ma dużo bazi, z kolei jesienią trzeba zbierać kwiatostany i niestety ciągle zamiatać. Pięknie, że sadzą nowe drzewa w miejsce starych.
Stanisław Chmielowski – rencista
Wiedziałem, że są to leszczyny, jednak, że tureckie nie zdawałem sobie sprawy. Dużo w życiu podróżowałem, ale tak długiej alejki z leszczynami nigdzie nie spotkałem. Każdy ma prawo postępować tak jak chce, ale ja jestem przeciwny zbieraniu orzechów z ulicy. Leżą w brudzie i sikają po nich psy. Można się czymś zarazić.
(waw)