Rodzinę lubimy mieć przy sobie
Stefania poznała męża tuż po wojnie, gdy ten wrócił ze służby w marynarce – pływał na okrętach m.in. do Norwegii i Finlandii. Po ślubie przez 20 lat mieszkali w obecnym „Domku” przed przejazdem kolejowym, przy ulicy Brzeskiej. – Ciągnęło mnie do miasta, to się przeprowadziliśmy. Na ulicę Mickiewicza. Pod klatką mieliśmy przystanek autobusowy. To było wygodne. Szkoda, że go zlikwidowali – żałuje jubilatka. Jej mąż przez 32 lata był głównym księgowym, w Cukrowni i RPB. Stefania Błaszczok pracowała jako ekspedientka w sklepie z zabawkami przy ulicy Długiej. – Najważniejsza była dla nas zawsze rodzina. Na wszystkie wczasy razem jeździliśmy. Półtorarocznego wnuka już zabieraliśmy na wakacje – podkreśla kobieta.
Specjalnością pani Stefanii są pyszne wypieki i ciasteczka. Gości z urzędu poczęstowała tortem. – Jest pyszny. Powinna pani być cukiernikiem – zachwalała Nowacka. – Mój 14-letni prawnuk już się cieszy, że na święta przygotuję kruche ciasteczka – przyznaje babcia. Ma troje wnucząt i dwoje prawnucząt – czterech chłopców i dwuletnią Wiktorię.
(ma.w)