Nie chcę tu przemysłu!
Zamiast uciążliwego przemysłu park krajobrazowy. Skusiła go myśl o ciszy i spokoju tego miejsca. Obecnie dom jest już na ukończeniu. Radość pana Pypcia mąci jednak niepożądane sąsiedztwo firmy transportowej. – Na terenie parku krajobrazowego ktoś sobie robi inwestycję z pominięciem prawa budowlanego, bez zezwoleń prawnych i przy cichej zgodzie samorządu – denerwuje się mężczyzna. Twierdzi, że z terenu, który miał służyć jako rekreacyjny, próbuje się zrobić strefę przemysłową. – Narzuca się nam zmianę planu zagospodarowania przestrzennego. Niektóre założenia już weszły do opracowywanego studium, chociaż nikt nas o tym wcześniej nie informował. Robi się wszystko, żeby zalegalizować prowadzoną tu działalność gospodarczą.
Nie odpuszczę
Wacław Pypeć interweniuje, dopóki może. Uważa, że kiedy opracowywane właśnie studium zagospodarowania przestrzennego wejdzie w życie, będzie za późno. – Kiedy będzie już gotowy plan zagospodarowania przestrzennego, wojewoda po prostu go podpisze i nie będę mógł nic zrobić – mówi mężczyzna. Podobne jak on obawy ma Elżbieta Palenga, również mieszkanka Rybnika, która ma dom w Rudach. – To była nasza oaza spokoju. Mogłam tu przyjechać z zadymionego, głośnego Rybnika nawet na rowerze. Chciałam się tu nawet przeprowadzić. Jeśli tu powstanie firma transportowa, to będzie skandaliczny ruch, a przecież miało tutaj nigdy nie być przemysłu – mówi oburzona.
Wacław Pypeć jest zdeterminowany. Interweniował w Urzędzie Miejskim, ale urzędnicy powiedzieli mu, że nie są władni zajmować się tą sprawą i odesłali go do ówczesnego Urzędu Powiatowego. – Tam okazano mi dokumentację. Nadzór budowlany na mój wniosek stwierdził, że doszło tam do samowoli budowlanej i nakazał sąsiadowi usunąć słupki i uzupełnić dokumentację. Tak się stało, ale to nie zmienia faktu, że obiekt jest na terenie drogi gminnej. Z drogi szerokiej na ponad 4 m zostało tam przejście na 80 cm. Miałem działkę narożną, tak usytuowałem budynek, żeby dojechać z tamtej strony. Teraz muszę ją przebudować, bo nie mogę dojechać do garażu – narzeka pan Wacław. Dwa razy występował o pomiar geodezyjny. Opłacony przez niego geodeta przyznał, że Pypeć nie narusza granic sąsiedzkich, ale w jego kompetencji nie leżało sprawdzenie granic sąsiada. Następny pomiar, wykonany przez biegłego sądowego wykazał, że sąsiad wszedł w teren gminy. Niczego to jednak nie zmieniło. – Zmienił się burmistrz, ale dla mnie nic z tego nie wynika – twierdzi.
Co im przeszkadza?
Sąsiedzi pana Wacława nie zgadzają się z tymi zarzutami. – Płot postawiliśmy na podstawie tego, jak gmina wytyczyła nam granice. Aby się upewnić, że wszystko jest w porządku, wynajęliśmy prywatnego geodetę, który potwierdził zgodność granic – mówi pani Ś., sąsiadka Wacława Pypcia. Kobieta dziwi się również, że komukolwiek może przeszkadzać działalność prowadzona przez męża. – W pobliżu mieszkają rodziny z małymi dziećmi i jakoś nikt się nie skarży. A ten pan nawet tu nie mieszka na stałe, przyjeżdża na chwilę i jeszcze ma pretensje. Mąż świadczy usługi transportowe. Mamy jedną wywrotkę i jedną ciężarówkę. Mąż wyjeżdża w środę, wraca w sobotę. Więcej go nie ma, niż jest. Więc jak może komuś przeszkadzać? – dziwi się mieszkanka Rud.
Jerzy Michalak
inspektor Referatu Inwestycji, Budownictwa i Gospodarki Nieruchomościami UM w Kuźni Rac.
Jesteśmy dopiero w trakcie opracowywania planu zagospodarowania przestrzennego dla Rud i Rudy Kozielskiej. Stary stracił ważność dla przysiółka Brantolka w 2003 r. Na razie mamy tylko koncepcję planu. Kiedy powstanie projekt tego dokumentu, będzie on przez 21 dni roboczych wyłożony do wglądu i wtedy można będzie wnosić uwagi i zastrzeżenia. Pan Ś. zgłosił się do Urzędu Miejskiego z wnioskiem o pozwolenie na budynek mieszkalny i garaże. Urząd nie jest władny sprawdzić, jak właściciel te obiekty użytkuje. Jeśli pan Pypeć ma jakieś zastrzeżenia, powinien je zgłosić do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego.
Małgorzata Pabian
kierownik Referatu Gospodarki Nieruchomościami, Rolnictwa i Ochrony Środowiska
W miejscu, o którym mówi pan Pypeć, drogi nigdy nie było ani nie planuje się jej urządzić. To jest pas zieleni oddzielający prywatne działki. Gmina ma obowiązek zapewnić dostęp z drogi głównej do posesji wszystkim mieszkańcom. Pan Pypeć ma taki dostęp zapewniony. Mało tego, część tego pasa zieleni zasiedział również on i gmina nie robiła problemów. W 2003 r. zleciłam prace geodezyjne. Dotyczyły one wznowienia granic działek własności gminy oraz państwa Ś. Geodeta nie stwierdził naruszenia granic.
(e.Ż)