Wesoło mi się żyje
Jubilatka od młodych lat wiedziała, co to praca. Tuż po skończeniu szkoły rozpoczęła służbę na dworze w Rzuchowie. Wcześnie też, bo już w wieku 17 lat, wyszła za mąż. Niestety, pierwszy mąż umarł młodo, jako 30-latek. – Wydałam się ponownie. Ja zajmowałam się domem, dziećmi, a on pracował w gminie Pogrzebień, był przewodniczącym. Potem, jak była wojna, jako Polka musiałam pracować za darmo u wójta w polu. Wszystkie Polki musiały. Ciężkie było życie. Zatrzymali mi rentę na dzieci, bo sąsiad coś na mnie napisał – wspomina pani Magdalena. Ma dwoje dzieci – syna i córkę, 5 wnucząt, 12 prawnucząt i 2 praprawnuków.
Pani Magdalena cieszy się dobrym samopoczuciem.
– Lubię sobie codziennie obejrzeć dziennik i posłuchać Radia Maryja. Wesoło mi się teraz żyje – mówi pogodnie jubilatka. – Mama się oszczędza, je mało mięsa, woli zjeść dużo zupy. Poza tym chleb z serem albo powidłami zamiast kiełbasy. Nigdy nie paliła, ale lubi sobie wypić piwko, trochę koniaku albo wina – mówi jej córka. – Nigdy nie narzeka, że ją nogi bolą. Ja już muszę kolana smarować, a ona nie – dodaje. Pani Magdalena to osoba, która nie potrafi siedzieć bezczynnie. Codziennie rozpali ogień w piecu centralnego ogrzewania, obiera ziemniaki, latem pracuje w ogródku. Ulubionym zajęciem jubilatki jest... grzybobranie. Sama chodzi po lesie, czasem podwiezie ją wnuczka samochodem.
Pani Magdalena z zadowoleniem obserwuje zmiany, jakie na przestrzeni lat zachodzą w Kobyli. – Postawili nam kościół, wybudowali drogi, szosy, no i jest teraz dużo więcej ludzi – zauważa.
W dniu urodzin jubilatkę odwiedziła nie tylko liczna rodzina. O jej święcie pamiętał też wójt Józef Stukator.
(e.Ż)