To tylko awaria
Śląski system, sporo agregatów w mieście i rekordzista szpital – taki stan pozwala do tematu podchodzić z ostrożnym optymizmem.
Wiedzę „co by było gdyby…” uzyskano na spotkaniu doradczego względem prezydenta miasta Gminnego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Tworzą go przedstawiciele magistratu oraz podmiotów odpowiedzialnych za tzw. infrastrukturę krytyczną. Są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania miasta, od wodociągów po banki.
Zasilanie w energię elektryczną na Śląsku oparte jest na innym systemie niż np. w Szczecinie, gdzie doszło tego roku do parodniowej awarii prądu. W naszym województwie mamy do czynienia z tzw. systemem pierścieniowym – gdy dojdzie do uszkodzenia w jednym miejscu, można je „obejść” i reszta wciąż działa. To pozwala łatwiej radzić sobie ze skutkami awarii.
Kilka ujęć i agregaty prądotwórcze na wyposażeniu pozwalają miejskim wodociągom nie obawiać się problemów z energią. Trudności wystąpiłyby w przypadku awarii dłuższej niż doba – wówczas w całym mieście trzeba byłoby obniżyć ciśnienie wody, by sprawnie mogła pracować oczyszczalnia ścieków. W trudniejszej sytuacji znalazłby się zakład cieplny. Jeśli chodzi o zasilanie awaryjne, to jednostka wymaga modernizacji. Własny prąd zapewniłby jej czwarty kocioł z turbiną.
Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej posiada własne agregaty i, podobnie jak miejscowa policja, poradziłaby sobie przez co najmniej 10 godzin od wystąpienia awarii. Z pewnością wzmożono by patrole policyjne w wyciemnionym mieście.
Powiatowy lekarz weterynarii ma przygotowany plan działania na ewentualność awarii prądu. – W takim przypadku straty byłyby nieuniknione, ale ważne, aby odpowiednio zabezpieczyć psujące się towary i umożliwić ich utylizację. Na bieżąco kontrole żywności w sklepach prowadziłby sanepid – informuje Stanisław Mrugała.
Z baterii i agregatów skorzystałaby Telekomunikacja Polska. Centrala telefoniczna przy ulicy Mickiewicza jest w takowe wyposażona. Rezerwy starczyłoby na około 10 godzin. Nie wiadomo jeszcze jak funkcjonowałyby komórki, urzędnicy czekają na opinię operatorów.
„Rekordzistą” w sytuacji takiego kryzysu okazałby się raciborski szpital. Lecznica poradziłaby sobie w mieście najdłużej w warunkach awaryjnych – aż 10 dni.
Nieuniknione byłyby trudności z dostępem do paliwa, bo na obecną wiedzę urzędników, żadna ze stacji benzynowych w Raciborzu nie ma sprzętu umożliwiającego tankowanie w czasie awarii. – Niezagrożone za to byłoby kursowanie autobusów miejskich i PKS. Obie firmy mają agregaty i ich własne stacje paliwowe działałyby w warunkach kryzysu – twierdzi Mrugała. Pojechałyby również pociągi PKP, bo wykorzystano by lokomotywy spalinowe.
Nie bez znaczenia jest także postawa Urzędu Skarbowego wobec awarii. Wysiadłyby wtedy kasy fiskalne i prowadzenie sprzedaży byłoby niemożliwe. – Niektóre kasy mogą działać na bateriach od 3 do 5 godzin, ale generalnie chodzi o to, by skarbówka pozwoliła na sprzedaż artykułów pierwszej potrzeby z pominięciem kas fiskalnych.
Danuta Pietruszka
Od 12 lat zajmuje się magazynem w PK, wcześniej pracowała w bazie PKM przy ulicy Komunalnej. Nadzoruje tankowanie i rozdział paliwa w przedsiębiorstwie. – Dbam, by go nie zabrakło. Latem zużycie nam spada – informuje. PK dysponuje 3 zbiornikami podziemnymi po 10000 litrów każdy. Wkrótce zainstalowane zostaną nowe, na powierzchni. Właśnie rozstrzygany jest przetarg. Stacja służy wyłącznie PK, tankuje tu 25 autobusów.
PK dysponuje dwoma agregatami – o mocy 1,5 i 2 kW (prezentuje go Janusz Jokisz mistrz warsztatu). – Dzięki temu nasze autobusy zostaną zatankowane mimo braku prądu. Z tego co się orientowaliśmy, na innych stacjach paliw nie ma takich zabezpieczeń – mówi wiceprezes Elżbieta Nowara. Firma szykuje się do zakupu większego agregatu, o mocy 10 kW. – Wtedy nasze funkcjonowanie w warunkach kryzysowych będzie praktycznie niezagrożone – podkreśla Nowara.
Dwa źródła z rezerwą
Wedle przepisów szpitale muszą posiadać agregaty z funkcją autostartu. W 2006 i 2008 roku zamontowano takie w raciborskiej lecznicy. Mają silniki iveco i volvo. Gdy są uruchamiane, to tak jakby słyszało się ciężarowy samochód. Mają moc po 400 kVA każdy, zastąpiły funkcjonujące od lat osiemdziesiątych agregaty typu Wola – kosztowniejsze w eksploatacji. Szpital wciąż je posiada, są nadal sprawne. – Placówka działa w oparciu o dwa podstawowe źródła zasilania, a agregaty służą jako rezerwa. Zapewniają one ponad 30% zasilania podstawowego. Jak dotąd nie musiały być użyte – tłumaczy Witold Surma, kierownik działu techniczno-eksploatacyjnego. W odrębnym systemie funkcjonują w lecznicy UPS-y, dzięki którym sprzęt specjalistyczny może działać jeszcze kilkadziesiąt minut od zaniku zasilania. Na zdjęciu konserwator urządzeń elektrycznych Zbigniew Niewrzoł przy agregacie.
Krzysztof Szydłowski kierownik PCZK
Przygotowujemy stosowne porozumienie z Vatenfall Distribution, w którym określimy, w jakich obiektach powinien być w pierwszej kolejności przywracany prąd, po usunięciu awarii. Wyznaczymy w porozumieniu z gminami strategiczne punkty dla podstawowego funkcjonowania miasta. Chodzi tu o np. o szpital, służbę zdrowia, komendy straży pożarnej, policji, wodociągi, gazownictwo i duże przedsiębiorstwa. Obecnie jesteśmy na etapie uzgodnień. Myślę, że porozumienie to dobry pomysł i ureguluje współpracę oraz wymianę informacji między Vatenfallem a PCZK.
Przez ostatnie 10 lat sytuacja kryzysowa związana z brakiem prądu nie miała miejsca. Były jedynie jakieś parogodzinne przerwy w listopadzie 2004 roku czy w 2005 roku. Czy się nie zdarzą w przyszłości? Jestem ostrożnym optymistą, bo nie każdą awarię da się przewidzieć.
Zakład pod kontrolą
Mamy przygotowany scenariusz awaryjny na taką okoliczność. Regulują to nasze wewnętrzne przepisy. Musimy być zabezpieczeni, jeśli chodzi o osadzonych i to pod względem logistycznym i energetycznym. Posiadamy u siebie odpowiedni agregat o dużej mocy, który gwarantuje awaryjne zasilanie w przypadku braku prądu. Więcej szczegółów nie podam, bo tych informacji nie upubliczniamy – mówi major Mirosław Małek. W raciborskim Zakładzie Karnym przebywa około 1000 więźniów i pracuje tu 230 osób.
Mariusz Weidner