Życie pod dziurawym dachem
Każda ulewa to udręka i ratowanie dobytku – tłumaczy lokator.
Najgorzej było 25 czerwca. – Późny wieczór, oglądam sobie mecz. Za oknem burza, intensywnie pada. Nagle czuję, że woda kapie mi na głowę. Całe szczęście, że byłem w domu. Porozstawialiśmy z żoną i córką miski z garnkami. Znów uratowaliśmy meble. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nie było nas na miejscu – opowiada pan Andrzej. Pokazuje małą sypialnię, która ucierpiała najbardziej. Zrobił w nocy parę zdjęć, na których widać wielką, mokrą plamę na suficie i spadające z niego krople wody.
Raciborzanin wprowadził się do lokalu przy ulicy Waryńskiego 26 w 1993 roku. – Od tamtej pory jest coraz to gorzej. Sąsiada też zalewało. Zgłaszałem to do Miejskiego Zarządu Budynków, a jak zmienił się administrator to do Naszego Domu. Coś z tym robili i robią, ale to tylko łatanie. Potrzeba generalnego remontu, jak w sąsiednim budynku – Nawłoka pokazuje solidny dach w domu obok. Oprowadza nas po strychu kamienicy. Światło wpada tu przez liczne szczeliny między dachówkami, a podłoga wyłożona jest folią.
Mieszkanie poszkodowanego jest ubezpieczone. – Ale co mi z tego? Straty i tak są zawsze większe niż odszkodowanie. Chciałbym podnieść standard lokum, ale nie mogę, bo regularnie jest niszczone. Kiedyś myślałem o wykupie, jednak pod takim dachem nie chcę już mieszkać – przyznaje Andrzej Nawłoka.
– Współczuję temu panu. Byłam na miejscu i widziałam zniszczenia. Naprawiamy ten dach na bieżąco. Jak tylko lokator nam zgłosił problem, posłałam tam naszego technika – wyjaśnia Maria Krzywolak zarządca nieruchomości Wspólnoty Mieszkaniowej przy ulicy Waryńskiego 26. Zdaje sobie sprawę, że potrzebny jest tam kapitalny remont. Koszt szacuje na 150-180 tys. zł. – Zorientuję się w ofertach firm dekarskich. Trudno powiedzieć, w jakim terminie dojdzie do remontu, ale na pewno nastąpi. Gmina (MZB), z przedstawicielami której Krzywolak rozmawiała, będzie partycypować w kosztach.
(ma.w)