Kwiaty to ich rodzinna pasja
Jak sama artystka przyznała, jest to dla niej wystawa wyjątkowa. – Brakuje mi słów, by wyrazić, jak bardzo jestem zadowolona, że mogę tu zaprezentować moje prace. Wystawiałam w wielu miastach, ale to jest dla mnie coś szczególnego. Nareszcie odnalazłam korzenie mojej rodziny, mojego ojca – mówiła Odile na otwarciu wystawy.
Do tego, że raciborzanie mogli obejrzeć prace artystki przyczynił się jej kuzyn, Alojzy Ploch, który odnalazł ją we Francji i zaprosił do Polski.
– Pierwszy kontakt nawiązałem z nią w 1986 r. Ona próbowała się wcześniej dowiedzieć czegoś o rodzinie ojca, pisała pisma do ambasady i szukała kolonii Pawłowskiej – bo takie miejsce urodzenia zapisane miał jej ojciec w dowodzie. Odpowiedzieli jej, że takiej miejscowości w Polsce nie ma, bowiem kolonia Pawłowska, w której wychowali się nasi rodzice, to dzisiejsze Żerdziny – opowiada pan Alojzy. – Po 1986 r. znów kontakt urwał nam się, ja zamieszkałem w Niemczech, i dopiero w zeszłym roku, gdy byliśmy z żoną we Francji, postanowiliśmy ją odwiedzić. Nie było jej w domu, ale zostawiłem mój adres. Odezwała się po 2 tygodniach, a gdy ją odwiedziłem i zobaczyłem jej prace i gdy opowiedziała mi o swoich wystawach, z którymi jeździ po całym świecie, pomyślałem, czemu nie pokazać jej obrazów w Polsce, w Raciborzu – kontynuuje.
A jak to się stało, że ojciec malarki osiedlił się we Francji? – Po wojnie tam został, komuniści nie dali mu wizy i nie mógł wrócić do kraju. Tam poznał Francuzkę, ożenił się i już nigdy do Polski nie wrócił – wyjaśnia kuzyn artystki. – Przed wojną nasi przodkowie zajmowali się hodowlą kwiatów. Wujek we Francji założył swoje ogrodnictwo, a w pracach Odile dominują motywy roślinne, kwiaty. Impresję do kwiatów, zachwyt nimi, mamy zapisane we krwi – stwierdza.
Raciborska prezentacja prac Odile Dechanet była pierwszą w Polsce. Artystka miała okazję nie tylko pokazać swoją twórczość ludziom mieszkającym w rodzinnych stronach jej ojca, ale także spotkać się z pozostałymi członkami rodziny, którzy licznie przybyli na otwarcie. Jedną z tych osób był brat jej ojca, któremu Odile podarowała jeden z obrazów. – Wujek jako jedyny żyje jeszcze z trójki rodzeństwa. Ojciec Odile i moja mama już nie – kończy Alojzy Ploch.
(JaGA)