Daj nam spokój
Daj nam wreszcie spokój
Bogusław K. nie może się pogodzić z faktem, że stracił żonę
Były mąż pani Magdy, który przez lata znęcał się nad rodziną, teraz nadal zatruwa jej życie. Nachodzi dzieci, pisze donosy na policję oraz zakłada kolejne sprawy w sądzie.
Od pięciu lat Graczykowie z niepokojem zaglądają do skrzynki pocztowej. Żadne z nich nie wie, kiedy znajdzie tam kolejne pismo z sądu. Kiedy kilka lat temu pani Magda rozwodziła się z mężem, miała poczucie ulgi. Bogusław K. przez lata znęcał się nad nią. Kiedy odchodziła, zabrała ze sobą dzieci – pięcioletniego Denisa oraz półtoraroczną Oliwię. – Myślałam, że już nigdy nie będę musiała go oglądać. Myliłam się. On postanowił zatruć mi życie, skoro odważyłam się odejść – mówi pani Magda. Bogusław K. za znęcanie się nad rodziną otrzymał karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu. Były policjant, wydalony ze służby, poczuł się urażony odważną decyzją kobiety. Bogusław K., który w przeszłości przechodził silne leczenie psychiatryczne i stale jest pod wpływem silnych antydepresantów poprzysiągł sobie, że nie popuści. Każdą wolną chwilę poświęcał rozmyślaniu, jak dokuczyć swojej byłej żonie.
W tym samym czasie pani Magda zaczęła na nowo układać sobie życie. Poznała Mirka. Wkrótce wzięli ślub. Dzieci zaakceptowały nowego tatę. Spokojem cieszyli się zaledwie kilka miesięcy, bo nagle ojcowska miłość Bogusława K. odżyła. Mężczyzna chciał widywać swoje dzieci. Jego wizyty nie miały jednak nic wspólnego z normalnymi odwiedzinami ojca. – To było zwykłe nachodzenie. Dzieci się go bały. Dla Oliwii to praktycznie obcy mężczyzna. Raz, gdy pojawił się pod szkołą, córka zaczęła uciekać. Wpadła wówczas pod samochód. Przez kolejny miesiąc nie było szans, aby zostawić ją w zerówce, tak była przerażona – wspomina kobieta. Obecny mąż pani Magdy wówczas nie wytrzymał. Przebywając za granicą, zadzwonił do K. – Zapytałem go wówczas, co wyprawia. Gdy po dwóch tygodniach wróciłem do Polski, czekało na mnie wezwanie na policję. K. zeznał, że go zastraszam i chcę go zabić – wspomina mężczyzna.
Od tego czasu Bogusław K. zaczął regularnie pisać donosy na policję i do sadu. Choć zawierały często absurdalne zarzuty, Graczykowie musieli poświęcać miesięcznie wiele czasu, by przekonywać śledczych o swojej niewinności. K. cały czas nalegał na widywanie swoich dzieci. Sąd wyznaczył widzenia w Mc Donaldzie. Pani Magda do dziś wspomina sceny, które kończyły się interwencją policji. Nawet je K. potrafił przekręcić na swoją korzyść tłumacząc później, że to on pierwszy zadzwonił po funkcjonariuszy. Graczykowie mają świadków całego zajścia, jednak mają dość sądowych korytarzy i nie założyli mu sprawy.
Bezpośrednio po rozwodzie rodzinie został przydzielony pierwszy kurator z uwagi na dzieci. Po dwóch tygodniach sam stwierdził, że właściwie jego obecność jest u Graczyków niepotrzebna. Mimo to małżeństwo poprosiło, by nadal opiekował się rodziną. – Bałem się o żonę. Jej były cały czas ją nachodził. Pracuję jako kierowca. Kiedy wyjeżdżałem za granicę, to była jedyna osoba, której mogłem zaufać. Chciałem, aby ktoś trzymał rękę na pulsie – mówi pan Mirosław. Mężczyzna płacił nawet dwa tysiące miesięcznie za telefon, sprawdzając, czy w domu wszystko jest w porządku.
W wyroku sądowym czytamy, że Bogusław K. może jedynie współdecydować o ważnych wydarzeniach w życiu dziecka. Tymczasem ojciec dzieci wielokrotnie groził Graczykom, że wywiezie Denisa za granicę. Na małżeństwo padł blady strach, bo wiedzieli, jak nieobliczalny bywa K.
– Obecnie żyjemy w ciągłym strachu, nie wiemy, do kogo się właściwie zwrócić. Nasz wolny czas dzielimy pomiędzy wychowywanie dzieci a odpisywanie na sądowe pisma. Dzieci dorastają i coraz więcej rozumieją, jak mam im jednak wytłumaczyć zachowanie ich biologicznego ojca? – pyta pani Magda.
Arkadiusz Olejarnik, kurator sądowy:
W swojej niemal 20-letniej karierze kuratora sądowego nie przypominam sobie podobnej sytuacji. Rozwód zawsze wiąże się z ogromnym stresem dla obojga małżonków. Często jedna strona nie może się pogodzić z faktem, że jej były partner na nowo zaczyna układać sobie życie. To wywołuje różne reakcje. Najczęściej złośliwości i utrudnienia przy załatwianiu jeszcze wspólnych spraw. W tym przypadku były mąż wytoczył przeciwko tej pani maszynę sądową. Pisze ogromne ilości zawiadomień, a wymiar sprawiedliwości musi każde z nich zweryfikować. Zawsze namawiam byłych małżonków do polubownego załatwienia sprawy. W takich przypadkach na waśniach dorosłych cierpią przede wszystkim dzieci.
Adrian Czarnota
Imiona i nazwiska bohaterów zostały zmienione