Ciemność widzę, widzę ciemność... czyli jak odkryto na Marsie ul. Kozielską
Podczas trzeciego już interwencyjnego lotu obywatelskiego na Marsa na przestrzeni ostatnich trzech tygodni, po 3 próbach przebicia się przez barierę kosmicznego zobojętnienia odkryto po ciemnej stronie tej planety ul. Kozielską, co ma rangę NOWINY dowodzącej wreszcie istnienia życia na Marsie.
Ale cóż to za kuriozalna forma życia ? Zdecydowanie unika światła, zadowalając się egzystowaniem w ciemnościach. Ze względu na silnie rozrzedzoną grawitację obywatelską na tym obszarze nazywanym kraterem „Ronda nerka”, mieszkańcy ul. Kozielskiej nie radzą sobie z chodzeniem po powierzchniach równych, preferując ścieżki o podłożu zrytym, co prawdopodobnie zwiększa przyczepność do gleby i bezpieczeństwo poruszania się w pozycji na czworaka lub czołgając się. Podkreślam, że wszystko to odbywa się w całkowitych ciemnościach, co nam Ziemianom, mieszkańcom ul. Marszałkowskiej lub ul. ks. Londzina wydaje się już być odległym anachronizmem, a przecież tyle nadziei wiązaliśmy z odkryciem postępowej cywilizacji na Marsie. Toż to nadaje się do gazety, a ten hałas to nie pędzący tir, lecz S. Lem (ŚWIEĆ Panie nad jego duszą) właśnie przewraca się w grobie.
Z mieszkańcami ul. Kozielskiej po ciemnej stronie Marsa wiele nas dzieli, jak dzień i NOC, ale istnieje punkt styczny naszych cywilizacji i jest to relatywistyczna kwestia tzw. Wszechświata równoległego, zwanego w innych częściach Ziemi i Raciborza – Władzą lokalną. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy wbijając w dno krateru „Rondo-nerka” biało-czerwoną flagę, odkryłem, że jest to ta sama i jedna Władza – tam i tu. Teraz rozumiem, co miał na myśli A. Einstein, twierdząc, że w całym wszechświecie rządzą te same prawa wyrażone wzorem E=mc2, co oznacza, że przyrost energii degeneracji postaw społecznych E jest równy przyrostowi masy mięśni pośladkowych m przy bardzo szybko postępującej ślepocie c2.
Niech przyleci tu szybko jakiś elektryk z Rybnika albo z Gliwic i „oświeci” raciborzan po ciemnej stronie Planety na ul. Kozielskiej, a przy okazji również tych wszystkich, co mają ambicje latania na Marsa i nie potrafią wkręcić żarówki od Bałtyku fal do szczytów Tatr.
Houston – mamy problem.
G.P.S.