Palicowie z Markowic – dzieci Antona, czyli Teodor i rodzeństwo
Franz, starszy o 6 lat brat dziadka mego Teodora, został na gospodarstwie. Z nim pozostała najstarsza z rodzeństwa Marta, którą traktowano niestety jak służącą. Ożenił się z Paulinką, która – tak byśmy dziś powiedzieli – nosiła ksywkę „pierona”.
Zadzierała nosa, bo była pokojówką na dworze w Rudach. Przed zamążpójściem postawiła wybrankowi jeden warunek: ona nigdy nie będzie pracować w polu. Kiedy dziadek Teodor ożenił się z biedniuchną Rozalką z Tworkowa, w Markowicach gadano...
Z trzech synów Franza i Pauliny (z domu Dywekka?) dwóch zamieszkiwało na terenie dawnej NRD. Byli to Leo i Anton. Anton był agronomem. W NRD robił karierę jako parteigenose, co miał we krwi jako , bo w poprzedniej epoce należał do znanej organizacji kierowanej przez niejakiego Roehma…
W Markowicach na gospodarce pozostał Heinrich, czyli po naszemu Henryk. Natomiast trzeci syn Leo był inżynierem w Jenie, w zakładach Carl Zeiss – słynnej do dziś firmie. Był szefem biura wynalazczości. Miał także ukończone prawo. Jego synowie to Olaf i Ulf.
Bardzo niewiele wiadomo na temat Marii. Najprawdopodobniej bardzo młodo zmarła. Być może nawet w dzieciństwie.
Zabił ją tyfus
Anna, urodzona 22 lipca 1884, cieszyła się wielką estymą. Wyszła za Izydora Krzykallę – stolarza. Stolarki nauczył się w niewoli francuskiej po I wojnie światowej. Miał kontakt z nowymi technologiami. Stąd wzięła się nowoczesna – jak na owe czasy – stolarnia w Markowicach.
Anna była we wsi zwana „królową polską”, bo promieniowała polskością, gdzie tylko się pojawiła. Szerzyła ją w okolicy. Co mi bliskie – była wegetarianką. Podobno, jak przechodziła przez wieś, wszystkie psy i koty lgnęły do niej. Kiedy dokonywał się mord, czyli świniobicie, Anna znikała z domu. Pod koniec wojny spotkało ją wielkie nieszczęście ze strony sowieckich żołdaków. Na domiar złego została zarażona tyfusem i zmarła w 1945 roku. Powiadano, że ciężko było żyć tej dumnej i niezależnej kobiecie i Stwórca się ulitował.
U Anny zawsze wszyscy się zbierali. Nie tylko rodzina. Z Izydorem nie mieli własnych dzieci. Adoptowali więc Annę urodzoną 16 VII 1922 r. Ta Anna wyszła za mąż za Edwarda Palitza ur. 8 VII 1912, zm. 6 XII 1989. Ich córki to Maria zamieszkała w Markowicach i Magda zamieszkała w Szwecji. Maria z mężem Janem i rodziną mieszka obok domu za stolarnią, gdzie urodził się mój ojciec. Dom dziś należy do „Szwedów”.
Rudolf – miłośnik podróży
Joseph urodzony 26 IX 1888 był maszynistą na kolei w Raciborzu. Wciągnął do pracy dziadka Teodora. Ożeniony z Gertrudą z domu Potyka. Mieli ośmioro dzieci: Marię , Karla (był księdzem w NRD, amtorsko zajmował się snycerką – niektóre jego figury, figurki i maski są bardzo ciekawe), Gerard, Helena, Georg, Heinrich, Rudolf i Hilde.
Szczególnie zasłużony dla ogólnych dziejów Rodziny jest urodzony 27 XII 1924 stryj Rudolf. Nadto miłośnik podróży , Italii i win reńskich. W jego gościnnym domu w Neuss przegadaliśmy niejedną ciekawą godzinę.
Najmłodszą była Franciszka , która zmarła mając zaledwie30 lat.
Po bosoku
Wreszcie mój dziadek Teodor urodzony 10 XI 1890 roku. Tak dziadek jak i jego dwaj najstarsi synowie urodzili się opodal Łężczoka – dziś znanego raciborskiego rezerwatu przyrody. Łężczok to nie tylko stawy , las łęgowy , ptactwo i inne atrakcje fauny i flory ; to także dla mnie miejsce dzieciństwa i młodości mych przodków.
Kiedy w swym już ogrodzie w Rybniku dziadek widział rozwrzeszczaną, biegającą na bosaka dzieciarnię, zwykł był mawiać: „Po bosoku po Łężczoku!” Przylatywały wtedy pewnie i wspomnienia. Wyuczył się kolejarskiego zawodu. Pracował w warsztacie we Wrocławiu, a potem w Berlinie. Z tych czasów być może pochodzi jego szapoklak i kamizelka, które podarowała mi jego najmłodsza córka, ciocia Marysia.
Michał Palica