Namiastka dalekiej Północy
Kiedy przeciętny człowiek kuli się z zimna, marząc o lecie, Darek Poborski zaciera ręce. Dla niego im zimniej, tym lepiej. Tego samego zdania jest 10 jego podopiecznych – psów grenlandzkich i alaskan malamute.
Darek Poborski od kilku miesięcy jest mieszkańcem Jankowic. Na Śląsk trafił z Wielkopolski. Osiedlił się w drewnianym, czerwono-zielonym domku utrzymanym w skandynawskim stylu, wybudowanym na skraju lasu. Nie zaszył się przed światem. Wręcz przeciwnie, trafiają do niego ludzie z całej Polski, a także wielu zakątków Europy. Każdy szanujący się hodowca psów husky będzie wiedział, gdzie znaleźć Darka Poborskiego – kilkakrotnego wicemistrza Polski i wicemistrza Europy w psich zaprzęgach.
Obecnie mieszkaniec Jankowic nie startuje już w zawodach, ale z jego wiedzy i doświadczenia mogą korzystać inni hodowcy. Pan Darek kocha bowiem psy i ich trenowanie sprawia mu radość.
Przypadek czy przeznaczenie?
Zaczęło się od przypadku. – Zawsze kochałem psy. Kupiłem szczeniaka, następnie ktoś zwrócił mi uwagę na to, że mam psa zaprzęgowego i co takie zwierzę może zdziałać. Wziąłem się ostro za treningi, ale intuicyjnie podszedłem do tematu, informacji szukając w Internecie, głównie na amerykańskich stronach – wspomina pan Darek.
Podjął decyzję o kupnie drugiego psa, obecnego lidera, i w 1999 r. wystartował na pierwszych zawodach. – Zająłem wtedy 7. miejsce na 11 startujących i to dało mi energię do walki. Ostro wziąłem się do pracy i... pomyślałem o kolejnym psie – dodaje. Na drugich czy trzecich zawodach udało się już stanąć na podium i zająć drugie miejsce. Było to o tyle ważne, że wtedy mało kto startował z dwójką psów, szanse były więc niewielkie.
Team pana Darka się powiększał. Największe sukcesy przyszły w 2003 r. – to wtedy zdobył wicemistrzostwo Europy. Wcześniej przyszedł tytuł wicemistrza Polski. – Nawet nie pamiętam, w którym to było roku. Było to podyktowane sumą punktów z wszystkich poprzednich zawodów i dowiedziałem się przez czysty przypadek, że mam jechać na wręczenie jakiegoś tam pucharu na wystawie psów w Rybniku, bodajże w 1999 r.
Już wtedy jakoś często trafiałem na Śląsk na zawody – uśmiecha się pan Darek.
Konsekwencja i treningi
Mówi, że jego sukcesy zależą w głównej mierze od psów. – Gdyby one nie miały takiego zapału i ochoty, to pewnie nigdy bym nic nie zrobił z nimi – mówi skromnie hodowca. Wszystkiego nauczył się sam, nie mając żadnego mentora, który wprowadziłby go w tematykę. Wiedzę, jak sam twierdzi, zdobył przez liczne błędy i informacje z Zachodu, potem nawiązał kontakt z Czechami, którzy byli prekursorami tego sportu na naszych terenach.
Najważniejsza jego zdaniem jest konsekwencja. – Przede wszystkim systematyczne treningi, konsekwencja w postępowaniu z każdym z psów i w zespole. Pies musi czuć się członkiem całego teamu, ale też każdy ma indywidualne predyspozycje, które trzeba z niego wyciągnąć. Trafiali do mnie różni ludzie, którzy mieli pieski ras północnych. Przychodzili do mnie na treningi i chcieli, żeby ich pies biegał w zespole. Oczywiście każdy sugerował, żeby ich pies biegł z przodu, bo jest idealnym liderem, pomimo że wcześniej chodził wyłącznie na spacer na smyczy. Każdy pies ma inną budowę, inne uwarunkowania psychiczne, a to ma znaczący wpływ na to, w jaki sposób te psy będą współpracowały. I nie ma szans wziąć na lidera psa, który się czegokolwiek boi. Tak samo nie da się psa, który jest indywidualistą, wpiąć na pozycję w środku zespołu – tłumaczy Poborski.
Pomyśl, potem kup
Apeluje do wszystkich, którzy myślą o psie rasy północnej, aby zdawali sobie sprawę, jaki ogrom pracy ich czeka. – Są psy, które mają tyle energii w sobie, że trzeba ją w jakiś sposób zutylizować. Zanim ktokolwiek zdecyduje się na to zwierzę, powinien zaczerpnąć informacji na jego temat. Nie sztuką jest kupić takiego psa do bloku. Ważne jest dla nich poczucie wolności. Mają zapędy do uzyskania swobody i często są skłonne do ucieczek, a także do polowań. Potrafią wyrządzić spore szkody, dlatego ludzie często pozbywają się tych psów. Na wsi kończy się zazwyczaj tym, że zwierzę siedzi przy budzie na łańcuchu. Rzadko kiedy ma swobodę – przekonuje mężczyzna.
Pan Darek ma obecnie 10 psów ras alaskan malamute i grenlandzkich. – Zasłużyły na to, aby dożyć swojej „emerytury” u mnie. Tak naprawdę to one ukształtowały mnie jako osobę. Dzięki nim jestem tym, kim jestem. Przekreślić 11 lat życia, pozbywając się psów, które są za stare na start w zawodach, byłoby nie fair. Żona wspiera mnie i namawia, żeby kupić kolejne – mówi hodowca.
Mieszkaniec Jankowic zdradził nam, że latem planuje miesięczną wyprawę na koło podbiegunowe. Obecnie jego ekipa jest w fazie testowania sprzętu. – Chcemy dotrzeć od morza Beringa do Morza Czukockiego. Lubię być tam, gdzie jest zimno. Marzy mi się Antarktyda, ale to jeszcze nie teraz. Planowałem zorganizować tę wyprawę zimą, ale pozostali uczestnicy są za tym, żeby jednak odbyła się w warunkach letnich. W nocy rekordowa temperatura i tak dochodzi wtedy do – 16 stopni, w ciągu dnia może być do 20 stopni C – opowiada. O szczegółach wyprawy na razie nie chce mówić, ale obiecuje, że po powrocie podzieli się z naszą gazetą wrażeniami.
(e.Ż)