Raz w truskawkach, raz w ogrodzie
Kiedy radny Leonard Malcharczyk podnosił na ostatniej sesji powiatu problem niebezpiecznego zakrętu w Makowie, całą salę ogarnęła wesołość. Tymczasem sprawa jest poważna i nie śmieszy mieszkańców Makowa. Tylko w ciągu dwóch lat na zakręcie z drogi wypadło blisko trzydzieści samochodów.
Pan Julian Pawlak cieszy się, że mieszka po wewnętrznej stronie zakrętu. To zapewnia mu jako takie bezpieczeństwo. Średnio co tydzień kilkadziesiąt metrów od jego domu jakiś szofer wypada z drogi. Zdarzają się też ciężarówki. Pawlak doskonale pamięta przypadek sprzed miesięcy, gdy wypełniony opałem TIR spadł z jezdni i zmiótł z podwórka sąsiada płot oraz sporą szopę. – Choć to niebezpieczne, już się przyzwyczailiśmy. Kiedy słyszę huk za oknem, ubieram się, biorę aparat, idę sprawdzić, kto tym razem wypadł z zakrętu. Na szczęście kierowcy najczęściej wychodzą ze zdarzeń bez większych urazów – mówi Pawlak.
Policyjne statystyki dotyczące wypadków w Makowie nie odpowiadają rzeczywistości, bo kierowcy, gdy wypadną z drogi, najczęściej nie dzwonią po mundurowych. Nawet jeśli nikt nie został poszkodowany, kilkuset złotowy mandat jest raczej pewny.
Mieszkańcy Makowa już nabrali wprawy w wyciąganiu rolniczymi maszynami samochodów z rowu. Zdarzają się też poważniejsze wypadki. 3 stycznia 19-letnia mieszkanka województwa opolskiego uderzyła w barierę mostu i zawisła nad kilkumetrową przepaścią. Samochody uderzają również w przystanek autobusowy. Codziennie odjeżdża stąd do szkoły kilkadziesiąt dzieci. – Coś jest nie tak z tym zakrętem i to jest pewne. Na sesji moją interpelację odebrano z uśmiechem, bo powiedziałem, że samochody lądują w truskawkach – tłumaczy radny Leonard Malcharczyk, mieszkaniec Makowa. – Auta nie tylko lądują na polu, ale również na podwórkach mieszkańców. Ludzie proszą o bariery ochronne wzdłuż podwórek, ale i to nie jest wystarczające zabezpieczenie – mówi radny.
Kierowcy, którzy dali się zwieść doświadczeniu i swoją podróż zakończyli w makowskim rowie, najczęściej tłumaczą się śliską drogą. Jerzy Szydłowski, szef Powiatowego Zarządu Dróg, zapewnia, że droga ta jest traktowana priorytetowo i regularnie odwiedza ją piaskarka. – Do wypadków dochodzi także w innych porach roku, więc śliska droga nie jest wytłumaczeniem. Postawiliśmy odpowiednie znaki, ale nie zmusimy kierowców z ciężką nogą do ich przestrzegania – przekonuje Szydłowski.
Mimo to drogowcy planują w najbliższym czasie postawić kolejne znaki. – Zrobimy to dla bezpieczeństwa mieszkańców. Pewnie kierowcy z województwa opolskiego i tak będą dalej wypadać z drogi. Tu winna jest brawura, nieznajomość terenu i wiek kierowców, najczęściej z województwa opolskiego. Jestem również zwolennikiem postawienia tu fotoradaru. Rozliczamy nieostrożnych kierowców z brawury. W niektórych przypadkach z własnej kieszeni pokrywają naprawę uszkodzonych barierek – mówi Jerzy Szydłowski.
Radny Malcharczyk wskazuje jeszcze jedną, możliwą przyczynę tak dużej ilości zdarzeń drogowych. – Może warto sprawdzić, czy zakręt ma właściwy profil, czyli nachylenie, zastanawia się radny. Może coś w tym jest. Kierowcy zaczęli wypadać z drogi po jej remoncie. Nie wiadomo, czy winne tu jest nachylenia zakretu czy nowa nawierzchnia zachęcająca do dociśnięcia gazu.
Adrian Czarnota