Orłowiec walczy
W ubiegłym tygodniu kilkudziesięciu mieszkańców bloków przy ulicach Mysłowickiej i Katowickiej zgromadziło się na osiedlowym podwórku. Zamieszanie spowodowane było zbliżającym się zebraniem walnym spółdzielni mieszkaniowej Orłowiec, której podlega kilkaset mieszkań w Raciborzu.
Sprawa dotyczy wykupu mieszkań od spółdzielni. Lokatorzy ośmiu bloków przy ulicy Mysłowickiej i Katowickiej walczą o prawo do wykupu swoich mieszkań po niższej cenie. – Spółdzielnia chciała ode mnie osiem tysięcy złotych. Jakim prawem? – pyta Czesław Jóźwiszyn, jeden z lokatorów, który sądzi się z Orłowcem od 2007 roku. Problem dotyczy 350 mieszkań. Chodzi o niebagatelną sumę, bo prawie 51 miliony złotych.
Przypomnijmy, że sporne zadłużenie w spółdzielni powstało w 1995 roku po wykupie od nieistniejącej już Rybnickiej Spółki Węglowej udziałów w zasobach mieszkaniowych w Rydułtowach, Pszowie i Raciborzu. Trzy lata później RSW wypowiedziała umowę, a za kwotę widniejącą na akcie notarialnym zapłaciła zaległy podatek vat. Pisaliśmy o tym także na łamach naszej gazety. Z tego powodu teraz przy przekształceniach mieszkań i wykupie od SM ludzie muszą płacić nawet o kilka tysięcy więcej, bo to na nich spoczęła spłata długu.
Na spotkanie z mieszkańcami przybyli posłowie Adam Gawęda oraz Grzegorz Tobiszewski. Nie zabrakło również Janusza Tarasiewicza, pełnomocnika Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. – Podstawą przeniesienia własności jest fundamentalna zasada: ten kto płacił za budowę mieszkania, czyli wniósł swój wkład w jego budowę, powinien być jego właścicielem. Prawo odrębnej własności jest najmocniejszym tytułem do lokalu – tłumaczył zawiłości prawne Gawęda.
Posłowie nakłaniali mieszkańców do wzięcia udziału w zbliżającym się walnym spotkaniu. – Po co mamy tam iść. To, co chcą zatwierdzić, to zatwierdzają – mówiła jedna z obecnych na spotkaniu mieszkanek. – Własność jest przywilejem, nie obowiązkiem. Podobnie jak wolność, gdy się ją raz dostanie, trzeba ją pielęgnować, bo można ją stracić. Dlatego wszyscy powinni wziąć udział w walnym zebraniu. Wybierzcie swojego reprezentanta i wprowadźcie go do zarządu. Niech broni waszych interesów. Teraz możecie się państwo stać właścicielem swojego mieszkania, w którym mieszkacie od lat. Spółdzielczość ma tę cechę, że decyduje o sobie. Gdy spółdzielcy nie chcą się zorganizować, wypowiadać czy działać, do głosu dochodzą bezlitosne prawa demokracji – zachęcał Grzegorz Tobiszewski.
Podczas spotkania przed blokiem przy ulicy Mysłowickiej, wśród zebranych co rusz było słychać nazwisko Czesława Jóźwiszyna, jako kandydata do zarządu spółdzielni. Jóźwiszyn walczy Orłowcem o prawo do tańszego wykupu. Sam kilka lat temu był członkiem rady nadzorczej i miał wgląd do wielu dokumentów. Sprawę do sądu wniósł w 2007 roku. Pierwszą przegrał, ale wniósł już zażalenie. – Władze spółdzielni musiały wiedzieć, że dług uległ przedawnieniu. W bilansie finansowym sporządzonym na koniec 2001 roku po stronie zadłużenia widnieje jeszcze kwota 51 milionów. Rok później w bilansie finansowym za rok 2002, w którym uległ on przedawnieniu, już został uwzględniony. Poza tym, w 2004, kiedy Ministerstwo Skarbu zażądało od spółdzielni spłaty odsetek za to zadłużenie, ta odpisała, że w związku z przedawnieniem jest to żądanie bezzasadne – tłumaczy.
Jóźwiszyn, mimo poparcia mieszkańców, nie zdecydował się być kandydatem z Raciborza, ze względu na zły stan zdrowia. Wyzwanie podjęła jedna z mieszkanek osiedla.
W chwili gdy zamykaliśmy numer, lokatorzy przygotowywali się do walnego zebrania, które miało się odbyć 18 czerwca. Do sprawy wrócimy już wkrótce na łamach „Nowin Raciborskich”
Adrian Czarnota