W wierszu mogę wszystko
Śmiesznostki, satyryczne wierszyki i głębsze utwory na „tematy, które bolą”. Bo pisać można o wszystkim. Z takiego założenia wychodzi Zbigniew Nawój z Rud, który w swoim dorobku ma już około pół tysiąca utworów.
Zanim człowiek odejdzie, chce po sobie coś zostawić. Ja zostawię moje wiersze – mówi poważnie pan Zbigniew.
Z wykształcenia jest budowlańcem. W młodości zakosztował co to żołnierskie życie. – Zaliczyłem 428 skoków spadochronowych – mówi z dumą. Obecnie jest schorowanym człowiekiem, od wielu lat na emeryturze. Nadmiar wolnego czasu próbował jakoś spożytkować. Początkowo trochę rzeźbił, a kilka lat temu zaczął pisać. – Tak mi się to zbierało w głowie już od lat – mówi mieszkaniec Rud. Różne rzeczy mnie bawią, niektóre tematy mnie bolą. Jestem też wyśmiewcą, szlag mnie trafia, kiedy obserwuję niektóre aktualne wydarzenia, jak ktoś się próbuje obłowić, dorwać do żłobu. A w wierszu można wszystko: pochwalić kogoś, zganić. Poza tym odpoczywam przy tym – wyjaśnia.
Zbigniew Nawój czerpie tematy dosłownie ze wszystkiego. Siedzi pod jabłonią, której kwiaty go zachwyciły i już w głowie układa mu się wiersz. Zbulwersuje go coś lub rozśmieszy i znów chwyta za długopis. Pisze o historii, którą się interesuje, o obiektach, świętach, ludziach, swoich dylematach – długo by wymieniać. – Nie ukierunkowałem się, piszę o wszystkim, mam duży dobór słów. Napisałem o dziewczynie, która mnie nie chciała, o Matce Boskiej Rudzkiej i... o własnej śmierci, bo jestem po dwóch zawałach – mówi. – Czasem gram z żoną w karty i nagle przyjdzie mi do głowy jakiś dwuwiersz. Zostawiam wszystko i piszę – dodaje.
Niewielu ludziom czyta swoje wiersze. Rodzinie i bliskim znajomym, i to zazwyczaj te zabawne. Nawet nie myśli o tym, żeby coś z nich wydać, bo jak sam mówi, jest na to za biedny, a sponsora nie ma. Ale nie przestaje pisać. Codziennie w pękatym segregatorze przybywa 1-2 wiersze, czasem więcej. – Żona troche się buntuje, że tyle zeszytów już wykorzystałem – skarży się żartobliwie. – Marzę o tym, żeby ktoś te moje wiersze przeczytał, żeby dotarły do jakiejś większej liczby odbiorców, żeby może kogoś to zainteresowało... – dodaje już całkiem poważnie.
Reklama
Maść na szczury, maść na szczury
Wyciągamy szczura z dziury
Smarujemy maścią gładko
A najwięcej pod łopatką
Wyciągamy szczura z dziury
Smarujemy maścią gładko
A najwięcej pod łopatką
Raz za włosem raz pod włos
Od ogona po sam nos
Po tygodniu szczur Ci zdycha
Maść kosztuje tylko dycha
Od ogona po sam nos
Po tygodniu szczur Ci zdycha
Maść kosztuje tylko dycha
Jeśli mądryś sprzedaj kota
Bo ta maść naprawdę złota
Więc gdy z szczurem masz tą bidę
Kupuj maść bo zaraz idę
Bo ta maść naprawdę złota
Więc gdy z szczurem masz tą bidę
Kupuj maść bo zaraz idę
Pijak
Po co żono robisz rumor
Głupie Twe gadanie
Poprawiłem sobie humor
Ty twierdzisz że „chlanie”
Głupie Twe gadanie
Poprawiłem sobie humor
Ty twierdzisz że „chlanie”
Świat się zrobił taki złoty
Choć w kółko się kręci
Nawet gdy miałem kłopoty
To uszły z pamięci
Choć w kółko się kręci
Nawet gdy miałem kłopoty
To uszły z pamięci
Nie bądź taka obrażona
Nie pukaj się w czoło
Tak nie robi dobra żona
Gdy mnie tak wesoło
Nie pukaj się w czoło
Tak nie robi dobra żona
Gdy mnie tak wesoło
To nie moje – Twoje dzieci
Mnie przecież nie znają
Moja wina? Że czas leci
Więc niechaj spadają
Mnie przecież nie znają
Moja wina? Że czas leci
Więc niechaj spadają
Jam szczęśliwy niby ptaszek
Piosenkę zanucę
Gdy opróżnię kilka flaszek
To do domu wrócę
Piosenkę zanucę
Gdy opróżnię kilka flaszek
To do domu wrócę
Rano z bólem głowy wstałem
Kto cierpienie czuje
Po gorzałkę więc posłałem
„Mężuś” znów baluje
Kto cierpienie czuje
Po gorzałkę więc posłałem
„Mężuś” znów baluje
Cystersi
Wielki był pęd nawracania
Na prawdziwą wiarę
Było coś do obiecania
Złe jest to co stare
Przyszli do Rud ponoć z Galii
Podobno piechotą
Ci co u nas już zostali
Walczyli z ciemnotą
Dostali siłę roboczą
Od jakiegoś księcia
Podjęli się też ochoczo
Nowego zajęcia
Stawy duże wykopali
Karpie sprowadzili
Lasy też wykarczowali
Lecz nie w jednej chwili
Krzewili wiarę kulturę
Zachodnie nowiny
Klasztor rósł pomału w górę
Była cegła z gliny
Żyli przecież w ciężkich czasach
Przecież tak się zdarza
Dymarki dymiły w lasach
Mieli coś z żelaza
Módl się oraz pracuj
Było po łacinie
Podziw dla cystersów poczuj
Bo pamięć nie zginie
Na prawdziwą wiarę
Było coś do obiecania
Złe jest to co stare
Przyszli do Rud ponoć z Galii
Podobno piechotą
Ci co u nas już zostali
Walczyli z ciemnotą
Dostali siłę roboczą
Od jakiegoś księcia
Podjęli się też ochoczo
Nowego zajęcia
Stawy duże wykopali
Karpie sprowadzili
Lasy też wykarczowali
Lecz nie w jednej chwili
Krzewili wiarę kulturę
Zachodnie nowiny
Klasztor rósł pomału w górę
Była cegła z gliny
Żyli przecież w ciężkich czasach
Przecież tak się zdarza
Dymarki dymiły w lasach
Mieli coś z żelaza
Módl się oraz pracuj
Było po łacinie
Podziw dla cystersów poczuj
Bo pamięć nie zginie
(e.Ż)