Mieszkańcy się zebrali, gmina pomogła
Niedawno pisaliśmy o wyremontowanej przez mieszkańców kaplicy w Rudzie. Okazało się, że podobny los spotkał równie wiekowy obiekt w Ciechowicach.
Miejscowa kaplica pw. św. Jana Nepomucena ma dość burzliwą historię. Wybudowano ją w 1905 r. – Ziemię na ten cel dał mój dziadek, który też budował kaplicę – opowiada Hildegarda Baciek, która już ponad 50 lat opiekuje się obiektem oraz dzwoni, kiedy ktoś z mieszkańców Ciechowic umrze. Wcześniej robiła to jej matka. – Nie jest to łatwe. Może pani spróbować. Po prostu trzeba mieć ten rytm – przekonuje kobieta.
Wspomina, że dawniej wnętrze kaplicy pomalowane było na niebiesko, a półokrągły sufit zdobiły srebrne gwiazdy. Drzwi również były w kształcie łuku, ponadto kaplicę zdobiły witraże, a drewniane figurki świętych sprowadzono ze starego kościoła w Łubowicach. – Kiedyś należeliśmy bowiem do parafii Łubowice. Ksiądz przyjeżdżał stamtąd odprawiać msze, wcześniej u nas w domu jadł śniadanie – wspomina pani Hildegarda.
Kiedy kaplica była bardzo zniszczona, mieszkańcy postanowili o generalnym remoncie. Jednak okres komunizmu nie był ku temu najszczęśliwszym momentem. Wielu ludzi pracujących przy odbudowie obiektu miało z tego powodu problemy. – Mojego męża wezwali wtedy na kolegium, a ówczesny sołtys stracił przez to funkcję – mówi Maria Gzuk. Jednak kapliczka była dla ludzi bardzo ważna. – Kiedyś, za czasów mojej młodości, były tutaj uroczyste procesje z orkiestrą ku czci św. Urbana. Były nawet specjalne obrazy, które się nosiło. Dziś przy kaplicy zatrzymują się już tylko podczas wielkanocnych procesji konnych – dodaje pani Maria.
Ten niewielki budyneczek nadal jest bardzo ważny dla całej wsi. Dlatego też mieszkańcy ul. Odrzańskiej, przy której się znajduje, zdecydowali o remoncie. Odmalowano kaplicę wewnątrz i na zewnątrz, odnowiono obrazy, wyczyszczono figurki. – Część pieniędzy na ten cel dostaliśmy z Urzędu Gminy, a poza tym każdy coś przyniósł, trochę farby, jakieś narzędzia i czego akurat brakowało. Zakupiono też kwiaty – opowiada Karina Gzuk, mieszkanka ul. Odrzańskiej. Przyznaje, że potrzeby są dużo większe. Przydałoby się podłączyć tutaj prąd, a posadzkę wyłożyć płytkami ceramicznymi. Być może przy kolejnym remoncie uda się to zrobić. Obserwując zaangażowanie mieszkańców Odrzańskiej, są na to duże szanse.
(e.Ż)