Pracowite wakacje
Temat pracy na wakacje pojawia się wśród licealistów i studentów jeszcze na kilka miesięcy przed zakończeniem roku szkolnego. Trudno dziwić się takiej sytuacji, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w Młodzieżowym Biurze Pracy w Raciborzu na ponad dwustu chętnych czekało niewiele ponad 60 miejsc zatrudnienia.
Jak mówią urzędnicy biura, w tym roku spora część młodzieży uczącej się nie wyjechała do pracy za granicę, tak jak miało to miejsce w poprzednich latach. Ponadto nawet w tej sferze odczuwalne są skutki tzw. kryzysu, który zmusza pracodawców do ograniczenia ilości zatrudnień. Najwięcej miejsc oferowało przedsiębiorstwo komunalne, zakłady budowlane, gastronomiczne, firmy przeprowadzające inwentaryzacje czy też zajmujące się wykładaniem towarów w hipermarketach.
Mechanizm oferowania i poszukiwania pracy jest bardzo prosty: pracodawcy w Młodzieżowym Biurze Pracy wypełniają formularz, na którym umieszczone są informacje na temat stanowiska pracy i wymagania dla potencjalnego pracownika: wiek, wykształcenie, znajomość języka, książeczka sanepidowska i inne. Licealiści i studenci zgłaszają się do biura i wybierają najlepszą dla siebie ofertę. Jeszcze kilka tygodni temu dziennie rejestrowało się prawie 40 osób. Kiedy odwiedziliśmy biuro pracy na początku lipca, nie było tam nikogo za wyjątkiem urzędników. Wszystkie oferowane miejsca pracy zostały już wykorzystane.
Młodzieżowe Biuro Pracy nie jest ostatnim sposobem na znalezienie dobrze płatnego zajęcia na wakacje. Nasi rozmówcy szukali pracy przez ogłoszenia w prasie, internecie lub sami stwarzali sobie całkiem dobrze płatne zajęcia na wakacje.
Dorota Mielimonka od września idzie do III klasy jednego z raciborskich liceów. Od kilku dni pracuje przy wykładaniu towarów w jednym z hipermarketów. O pracy dowiedziała się dzięki cioci. Jak mówi, w rzeczywistości nie jest to trudne, ani męczące zajęcie, może być całkiem przyjemne, ewentualne trudności licealistka może powetować sobie dobrymi zarobkami.
Wojtek od trzech tygodni pracuje w firmie Mago, która rozprowadza piłeczki i rakiety tenisowe. Licealista z Sosnowca codziennie dojeżdża 2,5 godziny do Raciborza, ale jak twierdzi, praca bardzo mu się podoba – większość dnia spędza na wolnym powietrzu, sam ustala sobie przerwy, nikt go bezpośrednio nie kontroluje. Jedynym minusem może być fakt, że przy złej pogodzie sprzedaje mniej piłeczek, a przez to maleją jego zarobki – czyli prowizja od sprzedanego towaru.
Martyna, licealistka z Rydułtów, od niedawna pracuje ze swoją mamą. Wraz z nią prowadzi stoisko z ubraniami na raciborskim targu. Dzień rozpoczynają o 8.00 rano, bo od tej godziny pojawiają się pierwsi klienci, stoisko zamykają o 13.00.
Ewa, studentka I roku turystyki z Katowic, pracuje po 3 godziny dziennie, zarabiając około 30 zł. Jak sama twierdzi, rozdawanie ulotek może być całkiem przyjemnym zajęciem, ale musi poszukać jeszcze innych ofert, bo dotychczasowa praca jej nie wystarcza. Pracę znalazła przez internet.
Delfina Kurowska z Raciborza spędza na Rynku średnio 7 godzin dziennie, sprzedając borówki. Gimnazjalistka wraz z grupką rówieśników sprzedaje jagody w różnych częściach miasta codziennie zmieniając miejsce. Za pięciolitrowy koszyk owoców dostaje około 35 zł, z czego 2 zł jest dla niej. Nie jest to duży zarobek, ale jak mówi sama Delfina, wystarcza na basen czy na wyjście na lody ze znajomymi. Oprócz pracy zarobkowej ma zamiar wyjechać z rodziną na Mazury lub nad morze.
Ola nie szukała zatrudnienia poprzez Urząd Pracy. Sama projektuje i wykonuje biżuterię ze srebra i kamieni szlachetnych. Poszczególne części kupuje przez internet, a potem sama komponuje kolczyki, bransoletki i naszyjniki, które sprzedaje rodzinie i znajomym. Ostatnio nawet spróbowała szczęścia na targu i jak się później okazało, był to bardzo dobry pomysł.
Ewa Maślanka z Nędzy od października rozpocznie studia z rachunkowości na Akademii Ekonomicznej w Katowicach.
O pracy w restauracji dowiedziała się od koleżanki. Jak mówi- współpracownikami są głównie osoby w jej wieku, które podobnie jak ona szukały wakacyjnego zatrudnienia (głównie na umowę o pracę). W takim systemie zarabiają średnio 8 zł na godzinę, a ponadto sami ustalają, w jakich dniach chcą pracować.
Robert Waliłko, uczeń technikum górniczego w Rybniku, i Bartek Sękowski, absolwent gimnazjum w Raciborzu, od września będzie się uczył w II liceum. Od początku lipca pomagają w prowadzeniu rodzinnego interesu, a tym samym zarabiają na wakacje w Kotlinie Kłodzkiej. Problem polega jednak na tym, że pracować będą do końca sierpnia i ich wyjazd może się nieco przesunąć.
(ola),(mar)