Radni są jak detektywi
Zdjęcia, dokumenty, wyroki sądów – taki zestaw dostarczyli prawnikom wojewody opozycyjni radni z Raciborza. Mimo wakacji nie ustają w dążeniu do wygaszenia mandatu wiceprzewodniczącego Rady Miasta Artura Jarosza. Ich zdaniem jego działalność zawodowa koliduje z prawem samorządowym. Dlaczego rajcy wypatrują listonosza?
Sól w oku opozycji – sprawa wiceprzewodniczącego Artura Jarosza – raczej nie będzie miała dalszego ciągu na sierpniowej sesji, bo prawnicy wojewody nie wydali jeszcze opinii.
W czerwcu radni Oblicz, PiS-u i Robert Myśliwy przekonywali resztę rajców, że zasiadający w prezydium Artur Jarosz nie powinien działać w samorządzie, bo poprzez swą pracę – zarządzanie wspólnotami mieszkaniowymi, gdzie udziały ma gmina – narusza prawo samorządowe. Koalicja rządząca odrzuciła projekt opozycyjnej uchwały w tej sprawie. Wnioskujący zgłosili sprawę do śląskiego wojewody sprawującego nadzór prawny nad samorządem.
Radny Grzegorz Urbas w imieniu kolegów, autorów projektu uchwały w sprawie wygaśnięcia mandatu wiceprzewodniczącego rady, przedstawił w nadzorze zgromadzone przez opozycję dokumenty. – Są to m.in. kopie faktur świadczących o prowadzeniu przez wspólnoty mieszkaniowe, gdzie gmina ma udziały, a którymi zarządza firma pana Jarosza, działalności gospodarczej, dokumentacja fotograficzna oraz wyroki sądów w analogicznych lub podobnych sprawach – mówi radny Robert Myśliwy. Z kolegami oczekuje teraz opinii prawników z Katowic. – Nadzór bazuje na materiałach mu dostarczonych. Może prosić o dodatkowe wyjaśnienia, licząc na dobrą wolę zainteresowanych. Jednak ci mogą to zignorować lub nawet kłamać, bez konsekwencji – twierdzi radny Myśliwy. Jak dodaje, nawet gdy prawnicy wojewody stwierdzą nieprawidłowości w postępowaniu wiceprzewodniczącego, nie musi to skutkować wygaszeniem jego mandatu.
(ma.w)