Aleja tysiąca roślin
Jak zmienić zarośnięty wąwóz znany jako dzikie wysypisko śmieci w atrakcję turystyczną? Potrzeba zapału mieszkańców i paru złotych z gminnej kasy. W Samborowicach się udało. Wąwóz Holweg z kapliczką św. Anny będzie dumą miejscowych i magnesem dla rowerowych turystów. Nasadzono tam 1000 roślin.
W minionych wiekach teren ten służył rolnikom jako droga transportu w czasie żniw. Teraz jest atrakcją wypoczynkowo-turystyczną.
Pół kilometra liczy odcinek zwany przez samborowiczan Holwegiem lub aleją świętej Anny. Stoi przy nim kapliczka poświęcona wspomnianej świętej. Obecnie to uporządkowany, zielony wąwóz, ale jeszcze kilka miesięcy temu mało kto wierzył w tak estetyczny jego wygląd. Wszędzie rosły chaszcze i nie brakowało tu śmieci, bo dzikie wysypisko w ustronnym miejscu kusiło nieuczciwych bałaganiarzy.
Kiedy radna gminna i mieszkanka Samborowic Ilona Gawlica przyszła z pomysłem na stworzenie alejki do wójta Andrzeja Wawrzynka, ten złapał się za głowę, bo znał stan, w jakim znajdował się wiejski wąwóz. Trudno było mu uwierzyć, że niewielkim nakładem finansowym gminy i ogromnym wysiłkiem mieszkańców Samborowic uda się zmienić ówczesny stan rzeczy. I miał rację, ale tylko z początku. Bo zaangażowanie dwóch rodzin – Gawliców i Niewierów – przy sprzątaniu terenu „zaraziło” innych mieszkańców i to szybko.
– Takie oddolne inicjatywy nadają sens pracy samorządu. Co z tego, że urzędnik coś wymyśli, jeśli mieszkańcy tego nie zechcą? Tutaj pomogliśmy w realizacji pomysłu mieszkańców – mówi wójt Pietrowic Wielkich Andrzej Wawrzynek. Z sekretarzem Adamem Wajdą przyjechał na uroczyste otwarcie alejki, na które przyszło kilkudziesięciu mieszkańców, przynosząc ze sobą domowe wypieki i smakołyki. W formie biesiady, połączonej z grillowaniem upamiętnili datę 26 lipca jako początku nowej funkcji wąwozu Holweg.
Najstarsi mieszkańcy Samborowic pamiętają ten teren jako prywatny, należący do Roberta Brebeka. Był przedwojennym rolnikiem, wówczas największym w okolicy, z gospodarstwem o areale 170 hektarów (dziś taka wielkość nie robi wrażenia, ale wówczas pracowano na roli nie maszynami, a końmi i wołami). – Trasa była prywatna, żaden nie śmiał tędy jechać – mówi Alfred Gromotka (77 lat), który wspólnie z równieśnikiem Erwinem Krzyżokiem dobrze pamięta tamte czasy.
Adela Krzyżok wie, skąd wzięła się kapliczka ustawiona przy wejściu do wąwozu, od strony drogi na granicę z Czechami. – W XVIII wieku ówczesny właściciel tych ziem stawiał takie kapliczki na okazję narodzin swych dzieci. W okolicy mamy więc sakralne obiekty poświęcone Tekli, Janowi i właśnie Annie – tłumaczy pani Adela, zaznaczając, że są i inne „legendy” na temat rodowodu kapliczek. Taką zna z kolei sołtys Adrian Niewiera, że tę przy Holewgu zbudowano w formie pokuty za hulaszcze życie właściciela samborowickich ziem.
Lokalną historią pasjonuje się Franciszek Sławik, który pamięta ród Reisweitz, do którego należała obecna alejka. – A po wojnie służyła PGR-owi – mówi.
Jak podkreśla Ilona Gawlica, w wąwozie nasadzono jakieś 1000 roślin z tujami, jodłowcami, cyprysami i modrzewiami na czele.
Samborowice są przedostatnim sołectwem, gdzie gmina pomogła utworzyć Zielone Centrum Wsi. Wcześniej udawało się nań pozyskiwać środki pomocowe, do uporządkowania Holwegu trzeba było zaangażować pieniądze samorządu. Jeszcze w te wakacje ma być gotowe takie centrum w Lekartowie. Wówczas wszystkie wsie na pietrowickiej ziemi będą je miały.
(ma.w)