Brakuje tylko kangurzycy
Kozy różnej maści i wielkości, osły, owce czarnogłówki a nawet... kangur. Tę osobliwą gromadkę można zobaczyć w zagrodzie Henryka Puchalli.
Wszystkie zwierzęta mają swoje imiona. Zadbała o to 6-letnia Jessica, córka pana Henryka. Są więc m.in. kozy Lena i Marina, malutkie koźlątka Bolek i Lolek, capek Kubuś, osły Hugo i Barbara oraz kangur Skoczek. – Zaczęło się od jednej kozy, którą kupiliśmy, kiedy wnuczka była mała, żeby nie karmić jej sztucznym mlekiem. Potem kupiliśmy drugą, trzecią, było miejsce na dalszą hodowlę i tak powoli zrobiło nam się z tego minizoo – opowiada Brygida Abrahamczyk, teściowa pana Henryka. Stadko jest już całkiem spore, samych kóz jest ponad dwadzieścia, więc i pracy przy nim trochę jest. – Wszyscy się tym zajmujemy. Przeważnie zięć z rana, a po południu kto akurat ma czas. Dla nas to taka odskocznia od pracy, a wnuki dzięki temu mają mleko i dużo radości – mówi pani Brygida. Najwięcej troski wymaga kangur, który nie powinien przebywać w temperaturze niższej niż – 10 stopni Celsjusza. Dlatego jego pomieszczenie zostało specjalnie ocieplone.
Najwięcej frajdy rzeczywiście wydają się mieć dzieci. Minizoo odwiedzili również podczas tych wakacji uczestnicy gminnej akcji lato. – Wszystkie zwierzęta są bardzo łagodne. Przychodzi do nas dużo ludzi z dziećmi. Niektórzy przynoszą ze sobą chleb i karmią zwierzęta. Czasem odwiedzają nas też wędkarze, którzy przyjeżdżają tutaj na ryby. Ze względu na gości zostawiamy tu krzesła i ławki – dodaje pani Brygida.
Niewykluczone, że hodowla niedługo znowu się powiększy. – Przydałaby się naszemu kangurkowi panienka, ale samiczki są trzy razy droższe i brak ich na rynku. Reszta zwierząt ma swoje pary, tylko on jest samotny. Myśleliśmy również o lamach albo alpakach. Cieszylibyśmy się też, gdyby z osłów były młode – mówią właściciele minizoo.
(e.Ż)