Myśliwski October Fest
Dniówka przy gulaszu, wieczór wśród sygnałów – Roszków bawił się w świetlicy.
Grupa Odnowy Wsi od trzech lat zaprasza roszkowian na wieczorną biesiadę o nazwie nawiązującej do znanej imprezy bawarskiej. Co roku jest inaczej, w tym zaproszono łowczych z sąsiedniego powiatu.
Trzech myśliwych było atrakcją Octoberfestu. Przyodziani w zielone mundury przynieśli ze sobą prezent i przygotowali część programu artystycznego. Używając rogów myśliwskich, tzw. plesówek zaprezentowali kilka sygnałów znanych z polowań. – Chcemy promować naszą pasję, myślistwo. Zwykle kojarzeni jesteśmy ze strzelaniem do zwierzyny, a my nie jesteśmy kłusownikami. Mamy szereg obowiązków, z dokarmianiem mieszkańców lasu na czele – tłumaczy Henryk Jordan. Do Roszkowa przyjechał w towarzystwie Andrzeja Prochaski i Czesława Tkocza. Wzięli ze sobą bażanty – prezent dla organizatorów. Licytowano je w trakcie zabawy.
Drugim myśliwskim akcentem był gulasz z dziczyzny, nad którym miejscowe gospodynie spędziły wiele godzin. – Dniówka w kuchni – kwitowały uśmiechem. Sołtys Roszkowa i miejscowy „masorz” Józef Staś oczyścił sarnę i przekazał ją paniom. Te mięso pokroiły, przysmarzyły i przyprawiły (jałowcem, papryką, solą i pieprzem oraz liściem laurowym). Następnie ponad 4 godziny gotowały i na koniec zagęściły. – Czas miło nam płynął, bo śpiewałyśmy. W repertuarze znalazły się Córka Rybaka i Mydełko Fa – powiedziały gospodynie.
– Pierwszy October Fest był śląski, za drugim razem było tanecznie, a teraz bawimy się z myśliwymi – wyjaśniała Maria Riedel. Z imprez takich jak sobotnia, Grupa Odnowy Wsi zyskuje „trochę grosza”. Dzięki temu wybudowano okazałą wiatę przy świetlicy. Niemniej ważne są walory integracyjne Octoberfestu. Na nim można wspólnie z wójtem (był jego zastępca Gerard Kretek) zaśpiewać „Przepijemy”, a w tym roku biesiada posłużyła też zacieśnianiu kontaktów Lokalnej Grupy Działania „Morawskie Wrota”, bo sygnaliści – myśliwi byli z Godowa.
(ma.w)