Wiedzą, ale nie stosują
W gminie Rudnik panuje zbyt niska świadomość ekologiczna, dlatego selektywna zbiórka odpadów idzie zbyt wolno – oceniła specjalistka aktualizująca gminny plan gospodarki odpadami.
Z takim postawieniem sprawy nie zgodził się radny Stefan Absalon. – Znam mieszkańców i w mojej opinii ilość selekcjonowanych odpadów nie wynika z tego, że ludzie nie wiedzą, że sami się trują – zaoponował. Radny Stefan Afa pytał o to, czy są sposoby, żeby wyegzekwować zakaz palenia plastików. Olga Thym z firmy Olt Eko zajmującej się aktualizacją gminnego planu gospodarki odpadami dla Rudnika, przyznała, że jest to raczej walka z wiatrakami. – Jest to problem w całym kraju. Można wysłać do mieszkańców straż gminną czy miejską, ale jak udowodnić czy ktoś coś spala i co? Trudno wejść komuś do kotła – tłumaczyła kobieta. – Najlepiej chyba „na nos” – zażartował Afa.
Z kolei Hubert Skornia poddał w wątpliwość sens selekcjonowania odpadów. – Słyszałem, że podmiotom odbierającym odpady nie zależy, żeby je selekcjonować. Oni i tak mają specjalne maszyny do tego i ponoć mają tylko podwójną robotę – stwierdził radny. Olga Thym przyznała, że nie zna firmy odbierającej odpady, która by działała tak jak należy.
Mirosława Golijasza, przewodniczącego rady, zdziwiła informacja, że odpady z Rudnika wywożone są do Jastrzębia Zdroju. – Przecież od dwóch lat są odbierane w Kietrzu – zauważył. Okazało się, że wtedy firma z Kietrza nie miała jeszcze nawet decyzji i odpady prawdopodobnie 1,5 roku wywożono nielegalnie. – Poza tym, niedopuszczalne jest wywożenie odpadów poza teren województwa. Trzeba na to mieć specjalną zgodę, a z tego co wiem wysypisko w Kietrzu nie spełnia wymogów. Nie po to w naszym województwie budowało się składowisko odpadów, żeby zostawiać pieniądze w innym – dodała Thym.
Szef rady pytał też, czy wiadomo coś na temat podwyższenia tzw. opłaty marszałkowskiej, która skutkuje wzrostem cen wywozu śmieci. Olga Thym odpowiedziała jednak, że nie posiada takich informacji.
(e.Ż)