Ściągając alimenty zarabiają na siebie
Myślano o mieszkaniach socjalnych, ale wybrano wariant z przeniesieniem tu części OPS-u. Bo inaczej przy Sienkiewicza ściśnięci byliby i petenci, i pracownicy.
W budynku po rejonie MZB mieści się teraz Oddział Świadczeń Rodzinnych Ośrodka Pomocy Społecznej. Przy ulicy Skłodowskiej zlokalizowano funkcje OPS-u dodane mu w ciągu ostatnich dwóch lat.
Samorząd przeniósł swoich urzędników niewielkim kosztem. Za 48 tys. zł zmodernizowano i skomputeryzowano część obiektu przy ulicy Skłodowskiej. – Od lat kupujemy meble w tym samym kolorze i podobne do siebie. Później nie ma kłopotu, że szafa nie pasuje do biurka – oznajmia Halina Sacha, dyrektor OPS.
Jedna czwarta mieszkańców Raciborza jest zarejestrowana w OPS-ie. 2500 rodzin obsługiwanych jest przez przeniesiony w nowe miejsce oddział. Świadczenie rodzinne przysługuje tym, których dochód na członka rodziny nie przekracza 504 zł netto. – W nowym miejscu pracujemy w lepszych warunkach, nie ma ciasnoty. Ludzie nie muszą się krępować, a często ich wizyta jest jak spowiedź, bo opowiadają o swoich sprawach – tłumaczy zastępca dyrektora Barbara Śmiałowska. Zapewnia, że praca jest tu tak organizowana, by kolejki były możliwie krótkie.
Oprócz świadczeń rodzinnych, w nowym miejscu obsługuje się dłużników alimentacyjnych. Ściąganie alimentów opłaca się OPS-owi. W tym roku „zarobi” na tym 100 tys. zł. – Bo dłużnicy płacą odsetki, a poza tym 20% ze ściągniętej kwoty trafia do nas – wyjaśnia Śmiałowska. Dodaje, że najpoważniejszym argumentem dla zalegającego z zapłatą jest groźba zabrania mu prawa jazdy. – To niesamowicie skutkuje – uśmiecha się urzędnik.
(ma.w)