Opowieść nie do końca prawdziwa
Prywatne szkoły zabierają uczniów staroście.
2 mln zł rocznie trafia do prywatnych szkół na terenie Raciborza. – Frekwencja tam jest zawyżana. Zabierają uczniów, którzy mogliby się uczyć u nas – twierdzi starosta Hajduk. Prywatnej oświaty broni radna Alina Litewka-Kobyłka.
W roku, w którym liczy się każdy grosz w powiatowym budżecie, 2 mln zł przydałyby się staroście. Temat frekwencji w prywatnych szkołach, którym pieniądze przekazuje – w roli pośrednika – starostwo powiatowe, jest poruszany w samorządzie od ponad roku. Zaostrzono kontrole urzędnicze w prywatnych placówkach oświatowych. Według danych, jakimi dysponuje starosta, uczy się w nich mniej uczniów niż jest to deklarowane. Adam Hajduk widziałby w kasie powiatu tę część subwencji, jaka trafia do „prywaciarzy”. – Kradną nam uczniów, mogliby się uczyć w naszych placówkach – stwierdził na posiedzeniu komisji budżetu.
Chodzi o uczniów, którzy zapisują się do szkoły, a w ciągu roku szkolnego rezygnują. Placówka ma mniej uczniów, ale subwencję w pierwotnej wysokości. W obronie prywatnego sektora oświaty stanęła Alina Litewka-Kobyłka, wiceprzewodnicząca rady powiatu i dyrektor niepublicznej RTO Szkoła. – Ta opowieść nie do końca jest prawdziwa. To uczniowie, których wy nie chcecie – stwierdziła. Jej zdaniem indywidualne przypadki są krzywdzące dla ogółu placówek. Szef komisji oświaty Piotr Olender dodał, że z dyskusją należy zaczekać do końca semestru, bo wtedy weryfikuje się frekwencję w szkołach prywatnych.
(ma.w)