Mandat zależny od wielkości portfela?
Kwoty mandatów zależne od wysokości dochodów – na taki pomysł wpadł poseł Henryk Siedlaczek.
Mandaty progresywne funkcjonują z powodzeniem w Finlandii. Czy jest szansa, że i w naszym kraju takie rozwiązanie się przyjmie?
Mandat to uproszczony tryb nakładania grzywny za wykroczenie. Jednym z celów, jaki mu przyświeca, jest spowodowanie dolegliwości w postaci m.in. straty finansowej, za popełnienie wykroczenia. Wielu obywateli uważa jednak za dużą niesprawiedliwość obecnie funkcjonujący wymiar mandatów. Aktualnie za konkretne wykroczenie grozi określony kwotowo mandat. Kwota ta jest identyczna, niezależnie od dochodów osoby ukaranej – czytamy w interpelacji posła. Henryk Siedlaczek argumentuje, że osoba, która zarabia 1 tys. zł za przekroczenie dozwolonej prędkości o 30 km/h dostanie mandat karny w wysokości 200 zł, a inny kierowca, którego miesięczne dochody przekraczają 10 tys. zł, również dostanie taki sam mandat. Pierwszy kierowca traci zatem 20 % swojej pensji, drugi zaś tylko 2 % miesięcznego zarobku. Poseł dodaje, że w sprawach sądowych, w wielu przypadkach, wysokość orzeczonej kary pieniężnej zależna jest od wysokości zarobków.
Czy jest możliwe, aby bogaci kierowcy w Polsce płacili więcej za łamanie przepisów niż ci biedniejsi? Na pewno nie w najbliższym czasie. – Wynika to z wielu przyczyn, m.in. z konstytucji. Po prostu trzeba by dostosować przepisy – wyjaśnia poseł. W odpowiedzi na interpelację marszałek sejmu Bronisław Komorowski napisał, że stanowisko w sprawie mandatów powinien zająć minister sprawiedliwości. Marszałek obawia się jednak, że wprowadzenie tego pomysłu w życie wydłużyłoby całą procedurę nakładania mandatów oraz spowodowałoby dodatkowe obciążenie dla budżetu państwa.
(e.Ż)