Za własne pieniądze nic byśmy nie zrobili
Zamknięto rok budżetowy w Krzanowicach i uchwalono budżet na 2010 r. Zadłużenie na koniec 2009 r. wynosi 6 mln 154 tys. zł. Spłata kredytu – 1 mln 846 tys. zł.
Niektórzy radni nie kryli swego przerażenia. – Jestem przerażony tym zadłużeniem. Teraz mamy 6 mln, w 2010 r. dojdą nam jak nic 2 mln – ubolewał Andrzej Cybulski na ostatniej sesji Rady Miejskiej w 2009 roku. Burmistrz Manfred Abrahamczyk wyjaśnił, że taki stan rzeczy wynika z realizowanych inwestycji. – Jesteśmy małą gminą i nasze dochody nie ulegną jakiemuś szybkiemu wzrostowi. Musimy pozyskiwać środki z kredytów i pożyczek. To jest polityka kontrolowanego zadłużenia, jedyny sposób na utrzymanie się na powierzchni. Gdybyśmy chcieli inwestować tylko własne środki, nic byśmy nie robili, poprzestalibyśmy na wypłacaniu pensji i pilibyśmy herbatę – argumentował burmistrz. Dodał też, że gmina nie otrzymała zwrotu środków z czterech programów, w których brała udział. Wspomniał również o umorzeniach z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Swojego niepokoju nie kryła radna Krystyna Bugla. – Inwestycje były ujmowane już w projekcie budżetowym 2008 – 09, a mimo to nasze zadłużenie znacznie wzrosło – dziwiła się, pytając jednocześnie, czy są jakieś propozycje, by zmniejszyć zadłużenie. Burmistrz odpowiedział jej, że gmina musiałaby nic nie robić, tylko spłacać zadłużenie. Ostrożnych uspokajała szefowa komisji budżetowej Łucja Basista, uzasadniając, że zostały zachowane bezpieczne wskaźniki. Dopuszczalny wskaźnik zadłużenia wynosi 60, Krzanowice mają – 41,68. Wskaźnik spłaty kredytu wynosi 15, w przypadku gminy Krzanowice – 13,18. – Poza tym nasz burmistrz jest tak doświadczony w pozyskiwaniu środków, że nie powinniśmy się bać – zakończyła Łucja Basista.
(e.Ż)