Celnicy nadal chcą pieniędzy
Jerzy C. musi wpłacić 20 tysięcy złotych poręczenia majątkowego. W przeciwnym razie może trafić do aresztu.
Trwa śledztwo w sprawie największej afery akcyzowej w regionie. Policja przesłuchała już kilkaset osób. Drugie tyle czeka w kolejce. Jak się okazuje, Jerzy C., który prowadził raciborską placówkę PAF-u nie przelał na konto Izby Celnej w Katowicach większej kwoty niż początkowo sądzono. Śledczy doliczyli się braku kolejnych 60 tysięcy złotych. Ponad tysiąc osób zostało więc oszukanych na łączną kwotę 360 tysięcy złotych.
Sprawa 39-letniego biznesmena z Raciborza ujrzała światło dzienne w październiku ubiegłego roku.
Jako pierwszy sprawę opisał nasz tygodnik. Jak się okazało, Jerzy C., który prowadził agencję prywatnego operatora pocztowego, pomiędzy kwietniem a październikiem 2008 r. nie przelał na konto Izby Celnej w Katowicach blisko 360 tysięcy złotych. Sprawa wyszła na jaw dopiero rok później. Przedsiębiorczy technik-ekonomista ulokował swój punkt przy ulicy Kościuszki 38 w Raciborzu. Punkt ten miał tę zaletę, że sąsiadował z oddziałem celnym Urzędu Celnego w Rybniku. Takie sąsiedztwo gwarantowało poza standardowymi usługami pocztowymi również klientów, którzy decydowali się niemal na miejscu opłacić podatek akcyzowy za sprowadzone samochody. Tych nie brakowało. U Jerzego C. podatek regulowali mieszkańcy Raciborza, Rybnika, Wodzisławia, Jastrzębia a nawet Bielska-Białej. Poza pojedynczymi osobami obsługiwał również firmy samochodowe zajmujące się sprowadzaniem aut na masową skalę. Każdy z podatników otrzymywał dowód wpłaty, dzięki któremu po kilku dniach mógł uzyskać potwierdzenie uiszczenia akcyzy z podpisem samego dyrektora Urzędu Celnego w Rybniku. Jak się okazało, celnicy wystawiali poświadczenia nie sprawdzając, czy pieniądze wpływają na konto Izby Celnej w Katowicach. Po wewnętrznej kontroli okazało się, że brakuje ponad 300 tysięcy złotych. Jerzy C. przyznał, że pieniądze wziął, ale już ich nie ma. 360 tysięcy złotych miały pochłonąć koszty funkcjonowania jego placówek pocztowych.
Minister po stronie oszukanych
Blisko tysiąc osób otrzymało od celników pismo, w którym poucza się ich o konieczności ponownego uregulowania podatku akcyzowego. Zaświadczenie z podpisem samego dyrektora przestało cokolwiek znaczyć. Urzędnicy podpierali się przepisami, że podatek jest wtedy zapłacony, kiedy wpłynie na konto izby celnej, a nie kiedy zostanie zapłacony na poczcie. Część poszkodowanych postanowiła walczyć z ich zdaniem niesłusznymi żądaniami celników, reszta zapłaciła drugi raz. Kilka osób złożyło skargę do samego Ministra Finansów. Z końcem grudnia przyszła odpowiedź – celnicy działają bezprawnie. – W chwili dokonania wpłaty w placówce pocztowej zobowiązany uwalnia się od obowiązku i niemoże być obciążany skutkami wynikającymi z niezapłacenia podatku – wyjaśnia w piśmie Grzegorz Smogorzewski, dyrektor Departamentu Służby Celnej w Ministerstwie Finansów.
Izba nadal ściąga pieniądze
Mimo pisma ministra, Izba Celna w Katowicach nie przerwała egzekucji swoich należności. Mimo iż odpowiedź zwierzchnika nie pozostawia jakichkolwiek wątpliwości. – Z akt przedmiotowej sprawy wynika, że dyrektor Izby Celnej w Katowicach wszczął postępowanie egzekucyjne mające na celu wyegzekwowanie należności w podatku akcyzowym w sytuacji, gdy zobowiązany przedstawił dowód wpłaty u operatora pocztowego wraz z zaświadczeniem wydanym przez Urząd Celny w Rybniku Oddział Celny w Raciborzu, potwierdzającym zapłatę akcyzy. Oznacza to, że organ egzekucyjny wszczął postępowanie egzekucyjne, mimo iż nie było prawnych podstaw do jego wszczęcia – tłumaczy Smogorzewski. Część osób nadal otrzymuje wezwania do zapłaty. Jedną z nich jest pan Roman (nazwisko do wiadomości redakcji), który w 2008 roku sprowadził zza granicy skodę fabię. – Miałem do zapłaty 575 złotych podatku akcyzowego. Wpłaciłem je i otrzymałem potwierdzenie od dyrektora urzędu, że podatek opłaciłem. 19 listopada 2009 roku znalazłem w skrzynce upomnienie wzywające do opłacenia podatku drugi raz, tym razem z odsetkami. 20 stycznia otrzymałem wezwanie egzekucyjne – wyjaśnia mężczyzna. Takich osób jak pan Roman jest ponad tysiąc. Ile osób chcąc uniknąć kłopotów ponownie zapłaciło akcyzę, nie wiadomo. Można się jedynie domyślić, skoro tylko 37 osób otrzymało tytuły wykonawcze. – Wiele osób sprowadzało tanie i stare samochody. Podatek akcyzowy był symboliczny i wynosił kilkadziesiąt złotych. Deklarowana wartość samochodu nie zawsze odpowiadała prawdziwej. Bojąc się, że celnicy wezmą ich pod lupę, woleli zapłacić. Ludzie cały czas wpłacają. Izba korzysta na zamieszaniu i wysyła kolejne ponaglenia do ludzi – mówi nam osoba zorientowana w sprawie.
Piszcie do ministerstwa
Osób, które napisały do ministra jest zaledwie garstka. Teraz trzymają w ręku poważną broń w sporze z celnikami. To doskonały argument przy ewentualnej sprawie w sądzie. Jak się okazuje, musi być jednak skierowana do konkretnej osoby. Dlaczego jednak celnicy nie wstrzymali egzekucji, mimo iż ich zwierzchnik uważa ją za bezprawną? – Minister odpisał konkretnym osobom, a treść tego pisma została nam jedynie udostępniona – wyjaśnia Aldona Węgrzynowicz, rzecznik Izby Celnej w Katowicach. – 18 stycznia zwróciliśmy się do Ministra Finansów z prośbą o interpretację artykułów 9 i 60 ustawy Ordynacja Podatkowa. Od odpowiedzi będzie zależało ewentualne przerwanie egzekucji z naszej strony – tłumaczy rzeczniczka.
Jerzy C. żali się sędziemu
Równolegle trwa osobne, karne postępowanie przeciwko Jerzemu C. Z początkiem stycznia Prokuratura Rejonowa w Raciborzu zwróciła się z wnioskiem o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci poręczenia majątkowego w kwocie 20 tysięcy złotych. Jerzy C. wniósł zażalenie do sądu. 18 stycznia sędzia utrzymał je jednak w mocy. – Jeśli pieniądze nie zostaną wpłacone, nie wykluczamy zastosowania poważniejszego środka zapobiegawczego, np aresztu. Obecnie powołaliśmy biegłego, którego zadaniem będzie odtworzenie dokumentacji księgowej. To żmudna praca, która z pewnością zajmie mu kolejne tygodnie – wyjaśnia Franciszek Makulik, zastępca Prokuratora Rejonowego w Raciborzu.
Adrian Czarnota