Co bardziej szkodliwe, opryski czy GMO?
Krzanowiccy radni poparli stworzenie strefy wolnej od GMO. Nie wszyscy jednak byli co do tego przekonani.
– 60 % fachowców wypowiada się na temat roślin modyfikowanych genetycznie pozytywnie, 40 % jest odmiennego zdania – poinformował na ostatniej sesji Józef Abrahamczyk, zastępca przewodniczącego rady. – Podobno rośliny te są odporniejsze i nie trzeba stosować tylu środków ochrony. Czy jest to szkodliwe? Różnie mówią, ale według mnie stosowanie środków chemicznych jest gorsze niż GMO – przekonywał. Dodał, że GMO znajduje się w wielu produktach np. kotletach sojowych, pieczywie z ziarnami słonecznika, soi, w rożnych rodzajach zbóż.
Józef Abrahamczyk w swojej opinii wydawał się jednak odosobniony. Przewodniczący Henryk Tumulka zwrócił uwagę, że w krajach Unii Europejskiej walczą z GMO, uważając je za szkodliwe, m.in. dla pszczół. – Nie znam się na roślinach, ale za dużo już tych zbóż, a chcemy jeszcze więcej. Niedługo będzie jak na „Seksmisji” - weź pigułkę – stwierdził ironicznie radny Tadeusz Kulesza. Krystyna Bugla obawiała się, że GMO sprzyja rozwijaniu się chorób związanych z przedawkowaniem hormonów. – To jest szkodliwe. Zaoszczędzimy na środkach ochrony roślin, a wydamy pieniądze na leczenie – mówiła radna. – Geny to nie hormony – zaoponował Jan Lach. Radna jednak obstawała przy swoim. – Jeżeli są zmiany genetyczne, to biorą w tym udział hormony – tłumaczyła. Z kolei Andrzej Cybulski przekonywał, że zakaz uprawy roślin modyfikowanych genetycznie ma sens jedynie wtedy, jeśli będzie również zakaz sprowadzania genetycznie modyfikowanej żywności.
Ostatecznie większość radnych poparła stanowisko Sejmiku Śląskiego dotyczącego ogłoszenia obszaru województwa śląskiego strefą wolną od GMO. Jednocześnie temat przedyskutować ma jeszcze jedna z komisji.
(e.Ż)