Dużego misia zabili, mały dał im nadzieję
W ostatnią sobotę karnawału ulicami Samborowic przemaszerowali zapustnicy z tańczącym niedźwiedziem.
Jak przekonuje Adrian Niewiera, sołtys Samborowic, „ostatki” obchodzi się tu w szczególny sposób od niepamiętnych czasów. Przez wieś maszeruje tego dnia barwny korowód przebierańców z symbolicznym „tańczącym niedźwiedziem” na czele. Tak było i w tym roku. – Niedźwiedź nawiązuje prawdopodobnie do pokazów wędrownych cyrkowców z żywym zwierzęciem. Gruby, basowy głos tej postaci porównywany jest też do dźwięku kontrabasu – tłumaczy sołtys Niewiera. Prowadzony na uprzęży niedźwiedź symbolizuje również wszystko to co złe. Na koniec jest symbolicznie zabijany, co ma oznaczać koniec karnawału i początek postu. Nadzieją na nowe czasy jest „żywy”, mały miś. W tym roku niedźwiedziami byli Rafał Skupin i Robert Niewiera. Przyodziano ich w „futro” ze specjalnie przygotowanej kręconej słomy owsianej lub siana, ważące około 40 kg.
W orszaku był też m.in. myśliwy, który miał oko na niedźwiedzie, lekarz z pielęgniarkami, a obok strażacy z noszami, na których co rusz lądował ktoś z samborowickich mieszkańców podejrzany o niezbyt dobre samopoczucie. Ksiądz na prawo i lewo kropił kropidłem ratując „biedne duszyczki” przed potępieniem. „Małpice” smarowały kogo popadnie sadzą. Nie mogło zabraknąć państwa młodych, baby zbierającej datki, „masorza”. Wśród tych postaci można było spotkać sołtysa Adriana Niewierę w stroju kominiarza. Przebierańcy nikomu nie odpuszczali i napotkanych przechodniów bez ceregieli wciągali do wspólnej zabawy. Organizatorem imprezy jest OSP i samborowicka parafia, a pomaga gmina Pietrowice Wielkie.
(e.Ż)