Szpital leczy czy kaleczy?
Sześciomiesięczna Paulina Bielaszka trafiła do szpitala z zapaleniem płuc a wyszła z poszytą ręką. – Nigdy już nie skorzystamy z usług raciborskiego szpitala – mówią rozgoryczeni rodzice. – To zwykły wypadek przy pracy – ripostuje dyrektor Włodzimierz Kącik.
To miała być zwykła zmiana opatrunku, jednak przez błąd pielęgniarki, sześciomiesięczna Paulinka wylądowała na chirurgii. Lekarze założyli szwy w miejscu gdzie odcięto dziecku skórę. Cudem nie doszło do uszkodzenia nerwów.
Obluzowany wenflon
8 lutego państwo Bielaszkowie przywieźli do szpitala swoją 6-miesięczną córkę Paulinę. Dziecko kaszlało, miało również gorączkę. Lekarze przyjęli ją na oddział z rozpoznaniem zapalenia płuc i podejrzeniem wczesnodziecięcej astmy oskrzelowej. – Córka miała coraz większe duszności. Postanowiłam zostać z nią na oddziale – mówi Iwona Bielaszka, matka dziecka. Przez kolejne dni lekarze skutecznie leczyli dziecko. Stan dziecka poprawiał się. Dwa dni przed wypisaniem do domu, 23 lutego, pani Iwona poszła z Pauliną na zmianę opatrunku. – Żona zauważyła, ze opatrunek wokół wenflona poluzował się. Wzięła córkę i poszła do pielęgniarki by ta po prostu zmieniła opatrunek na nowy – mówi ojciec dziecka. – Podczas wymiany plastra stało się coś dziwnego. Pielęgniarka, która zmieniała opatrunek, wraz z bandażem obcięła córce kawałek skóry twierdząc, że córka ruszyła ręką, ale nic takiego się nie stało po czym opatrzyła rękę małej. Dziecko strasznie płakało – dodaje pan Tomasz.
Trzeba szyć
Po około godzinie Paulinę zobaczyła ordynator oddziału Urszula Ciechanowska. – Pani ordynator poleciła natychmiast założyć dziecku szwy. Trafiliśmy z małą na chirurgię. Tam dokładnie sprawdzono czy w okolicy kłębu kciuka lewego, gdzie doszło do odcięcia skóry, nie zostały uszkodzone nerwy. Na szczęście skaleczenie okazało się niegroźne – mówi matka dziewczynki. Paulina ma na ręce dwa szwy. Rana goi się prawidłowo, rodzice muszą tylko zmieniać opatrunki. Mimo to, oboje denerwują się na samo wspomnienie sytuacji. – To była doświadczona pielęgniarka z ponaddwudziestoletnim stażem pracy. Musiała zawinić rutyna. Wiem, że pielęgniarki bywają zabiegane, ale do zdarzenia doszło około godziny 13.00, gdy na oddziale był względny spokój – mówi tata Pauliny. Postanowiliśmy zapytać ordynator oddziału o incydent z 23 lutego. – Nie możemy udzielać żadnych informacji. Z mediami może rozmawiać tylko dyrekcja – poinformowała nas doktor Ciechanowska.
Rozumiemy rodziców
– Takie rzeczy się niestety zdarzają. Z tego co wiem, rodzice nie mają żadnych pretensji do naszego szpitala – mówi Włodzimierz Kącik, dyrektor ds. medycznych raciborskiego szpitala. Nasz dziennikarz przekazał słowa rodziców, którzy deklarują, że nie mają już zamiaru leczyć dziecka w Raciborzu. – Cóż, to ich wybór. Ta sytuacja oczywiście nie powinna mieć miejsca. Jest to jednak nic innego jak wypadek. Każdy z nas może jadąc do pracy potrącić innego człowieka i zrobić mu krzywdę. Zapewniam, że sprawa została załatwiona z pełną kulturą. Rodzice się stroszą, ale mają do tego prawo. Po tym wypadku dopełniliśmy wszelkich procedur w stosunku do pielęgniarki, która skaleczyła dziecko – dodaje dyrektor.
Adrian Czarnota