To miało być piwo przed sesją
Radny nie dojechał na obrady, bo wpadł w ręce policjantów.
Kolejny radny ma problemy z prawem. Tym razem chodzi o Jana B. radnego z Kornowaca i równocześnie sołtysa Kobyli. 4 lutego Sąd Rejonowy w Raciborzu skazał go prawomocnym wyrokiem za jazdę pod wpływem alkoholu. Radny twierdzi, że jest niewinny i do tej pory trzymał swój sekret w tajemnicy.
24 września ubiegłego roku w Urzędzie Gminy Kornowac odbyła się kolejna sesja rady gminy. Na sali na próżno było jednak szukać Jana B., radnego, który zazwyczaj na sesji tryskał dobrym humorem i najczęściej zabierał głos. Jak się okazało, rajca wyjechał z domu na sesję, jednak do urzędu już nie dotarł. Wrześniowe popołudnie spędził z policjantami z Rydułtów.
Wspomnianego dnia, około godziny 15.45 policjanci zostali powiadomieni o kolizji na ulicy Wolności w Łańcach. Kierujący fiatem seicento wjechał w tył opla corsy, za kierownicą tego pierwszego siedział Jan B. – sołtys Kobyli. Policjanci po przybyciu na miejsce przebadali uczestników zdarzenia pod kątem zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu. Radny wydmuchał na policyjnym alkoteście 0,27 miligrama na litr, co daje nieco poniżej 0,6 prom. Zgodnie z prawem, kierowca, który prowadzi pojazd mając we krwi powyżej pół promila popełnia przestępstwo. Tak było również w przypadku Jana B. Kilkadziesiąt minut później wydmuchał już tylko 0,11 miligrama, za co dostałby najwyżej surowy mandat. 4 lutego Sąd Rejonowy w Raciborzu skazał go na grzywnę w wysokości 1200 zł, zatrzymując równocześnie prawo jazdy na okres jednego roku. Skazany musiał dodatkowo pokryć koszty sądowe, czyli nieco ponad 200 złotych. Wyrok jest prawomocny i zgodnie z prawem, radny jako osoba karana może teraz stracić mandat. – Radnego może odwołać rada gminy. B. jest równocześnie sołtysem, wybieranym przez ludzi i jeśli sam nie zrezygnuje, nie można go odwołać z tej funkcji – wyjaśnia Józef Stukator, wójt Kornowaca.
Postanowiliśmy zapytać samego radnego, czy zamierza zrezygnować z funkcji sołtysa. – Nie jestem osobą karaną i dostałem tylko kolegium. W domu mam drugi wyrok uniewinniający – zapewnia radny. Jak się okazuje, pismo, na które powołuje się B. to zawiadomienie o odstąpieniu od ukarania go za wykroczenie czyli kolizję wobec zaistniałego równolegle poważniejszego czynu, czyli przestępstwa jakim jest jazda pod wpływem alkoholu. – Nie mam zamiaru rezygnować z funkcji sołtysa. Jeśli ja zrezygnuje to już nikt w Kobyli nic nie będzie robił. Jestem potrzebny ludziom. Mam nadzieję, że nie zostanę również odwołany z funkcji radnego. Przecież przyznałem się do wszystkiego na komendzie. Wypiłem jedno piwo i od razu wielka afera – mówi sołtys i radny. Jeszcze na ostatniej sesji rady gminy B. obchodził swoje urodziny i częstował kolegów z rady szampanem. Do urzędu gminy nie wpłynęło również żadne pismo z sądu. Podczas zatrzymania B. nie kwapił się do poinformowania policjantów o tym, że jest radnym i sołtysem. W rubryce zawód podał jedynie, że jest emerytem. – Tak naprawdę bardzo często nie wiemy, że ktoś jest radnym – mówi Jerzy Domagała, prezes Sądu Rejonowego w Raciborzu. – Policjanci nie pytają każdego pijanego kierowcy czy jest radnym. Oni sami też się tym nie chwalą – wyjaśnia sędzia. To nie jedyny radny, przyłapany na jeździe po kielichu. Dwa tygodnie temu jako pierwsi opisaliśmy sprawę Jerzego K. radnego z Rudnika, który również jest oskarżony o prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. K. oczekuje na rozprawę, która ma się odbyć w kwietniu. Swoją wpadkę do czasu publikacji trzymał w tajemnicy.
Adrian Czarnota